Tweetnij Obserwuj @MRGrzegorczyk

czwartek, 25 października 2012

Sezon na ekshumacje

Moje podejście do śmierci i zwłok dalekie jest od polskiej średniej.
Bliscy wiedzą, że po nagłym zejściu mają udostępnić wszystkie moje organy do przeszczepów a pozostałość spalić i najlepiej rozsypać na łące. Oczywiście może się im to nie udać, bo nasze prawo póki co tego zabrania.
Z takim podejściem do śmierci i zwłok, wszystkie dotychczasowe rewelacje o prawdopodobnie zamienionych ciałach ofiar katastrofy smoleńskiej brzmiały nie dość, że nierealnie to jeszcze niewiarygodnie. Nieprawdopodobnym wydawało mi się, że pomimo krótkiego czasu od katastrofy, rzekomego tabuna patomorfologów, przedstawicieli rodzin, lekarzy medycyny sądowej i innych specjalistów oraz użycia najnowszych metod ustalania DNA szczątków, można było bez stuprocentowej pewności dopuścić do zamknięcia trumien i przybicia do nich tabliczek. Przecież na miejscu byli urzędnicy polskiego rządu, którzy wszystkiego mieli dopilnować, bo w końcu wszyscy wiedzieli, z jakimi ofiarami mieliśmy do czynienia. Daleki jestem od gradacji ważności żywych a tym bardziej zmarłych, ale przecież byliśmy w apogeum tzw. wojny polsko-polskiej. Wiadomo było, że prawica z Jarosławem Kaczyńskim na czele, będzie się czepiać najdrobniejszych szczegółów i piętnować wszystkie niedociągnięcia w kwestiach związanych z katastrofą. Przez myśl by mi nie przeszło, że Ewa Kopacz i Tomasz Arabski mogli zezwolić na transport trumien ze zwłokami nie mając pewności co do prawidłowej ich zawartości.
Dlatego też słysząc o pierwszych ekshumacjach, odczułem głębokie zniesmaczenie, działaniem pełnomocników rodziny Anny Walentynowicz. Jakie miałoby mieć znaczenie kto w tym grobie leży? Pamięć modlących się i wspominających panią Annę i tak będzie skupiona na jej duchu a nie na rozkładającym się w ziemi ciele. Poza tym, taka koszmarna pomyłka nie mogła się przecież wydarzyć.
Wiadomość o potwierdzeniu się fatalnych przypuszczeń, nasunęła jednak inną myśl. Jedno z praw Murphy'ego mówi: "Jeżeli coś wydarzyło się raz, to może się zdarzyć po raz drugi - jeśli wydarzyło się dwa razy, to trzeci jest nieunikniony". Jako jednostka obdarzona większą niż statystyczna, zdolnością komplikowania wszystkiego, oczami wyobraźni zobaczyłem zobaczyłem w niedalekiej przyszłości kilkanaście a nawet kilkadziesiąt ekshumacji, bo przecież nie jest powiedziane, że wszystkie wytypowane do tej czynności pary da się w grobach odmienić. Wizja taka, zrazu wydawała się zbyt fantastyczna, bo przecież tliła się gdzieś na dnie nadzieja, że "państwo zdało jednak egzamin" wiosną 2010r.
Dzisiaj, kiedy już prawie na pewno wiadomo, że grobowiec prezydenta Kaczorowskiego wypełniało nie jego ciało, powyższa wizja zaczyna się materializować. Oczywiście pamiętam przemówienie Seremeta, tego od prokuratury, który mówił, że w kolejce do sprawdzenia czekają jeszcze dwie pary denatów i dzisiaj się okazało, że przynajmniej w przypadku jednej, mogę powiedzieć "bingo".
Przepraszam za słownictwo jakiego używam, ale zniżyłem się właśnie do poziomu na jakim działają nasi urzędnicy państwowi. To, czego jesteśmy świadkami dzisiaj, świadczy o kompletnym tumiwisiźmie polskich służb. Po trzeciej, pozytywnie zakończonej, serii ekshumacji, będę gorącym orędownikiem sprawdzenia zawartości wszystkich trumien jakie z Moskwy przyjechały.
Może to będzie koszmarne co teraz napiszę, ale jeśli okaże się, że w którejś znajdują się szczątki Jolanty Szymanek-Deresz, to odpowiedzialnych za taki stan rzeczy, powinno się postawić pod sąd polowy i po krótkim procesie rozstrzelać. Będzie to bowiem ostateczne świadectwo na to, że nie dość, że rząd Donalda Tuska ma nas wszystkich w dupie, to jeszcze uważa nas za bandę idiotów, którzy nie potrafią zliczyć do dziesięciu.


1 komentarz:

  1. Zgadzam się z kluczowymi punktami ale zastanawiam się dlaczego należałoby ich osądzić i rozstrzelać dopiero po odkryciu, że zwłoki Pani Szymanek-Deresz są zamienione.

    Czy "służby" nie zasłużyły już na to zdecydowanie wcześniej?

    OdpowiedzUsuń