Tweetnij Obserwuj @MRGrzegorczyk

sobota, 11 sierpnia 2012

Przypadek Michała vel Józefa Bąka

Cała Polska żyje sprawą od tygodnia. Syn premiera współpracował z OLT należącym do człowieka sześciokrotnie skazanego przez sąd za oszustwa. Swoją drogą to ciekawe, że każdy kolejny wyrok nie był rozpatrywany jako recydywa. Nic to jednak, nie jestem prawnikiem i zapewne się czepiam.
Przyjrzyjmy się jednak temu, jakie wiadomości do nas docierają. Celowo nie piszę "co wiemy", bo jakoś prawdy się szczególnie nie spodziewam.
Tydzień temu w świat leci wiadomość: "Michał Tusk pracował dla OLT Express". Sprawa wypłynęła po tym, jak firma zbankrutowała a i stojący za nią Amber Gold zaprzestał wypłacania swoim klientom pieniędzy. Premierowy syn udziela najpierw wywiadu dziennikarzom "Wprost", po czym swoim kolegom z gdańskiej "Gazety Wyborczej". Jednym i drugim opowiada jednak nieco inne wersje. Czy działa spontanicznie? Moim zdaniem, NIE. W polskiej, ale pewnie nie tylko, polityce nic nie dzieje się bez przyczyny. Dziennikarze podniecają się tym, że OLT stanowił wielką konkurencję dla PLL LOT z powodu niskich cen. Wiemy jednak, że płacił horrendalne kwoty Portowi Lotniczemu w Gdańsku. Czy taki cwaniak jak Plichta nie wiedział, że negocjując może zredukować koszty? Ta sprawa nie trzyma się kupy. Gość dopłaca do lotów za 99 zł a jednocześnie nie stara się zmniejszyć kosztów własnych na lotnisku? Wiele rzeczy w Polsce pozornie nie ma sensu a jak się głębiej sięgnie, to nić powiązań i zależności wiele tłumaczy.
Ale wróćmy do naszego pana Michała. Jest on niewątpliwie specjalistą w wielu dziedzinach i nawet odkrył podobno bezsens wygórowanych opłat OLT na gdańskim lotnisku. Dlaczego jednak nic z tym nie zrobił? Dlaczego nie chciał dorobić kolejnym zleceniem i wszcząć negocjacje albo przynajmniej przy nich doradzać? Przecież jeszcze się nie urodził taki który by miał dość.
Bodajże wczoraj po raz kolejny głos zabrał też i Plichta, twierdząc, że to sam Michał zabiegał o pracę w OLT i że tak naprawdę, to przyjmując go zrobił dobrze jego protektorowi. Wszystko to skłania mnie do pytania: "o co tu, qrwa, chodzi?" Odpowiedź jest dla mnie prosta - chłopcy zaczynają zwyczajnie pieprzyć trzy po trzy. Im więcej wrzucają dziennikarzom, tym większy zamęt tworzą. Wiadomo, że źle się łowi w mętnej wodzie. Tutaj tych zamąceń jest dużo ale zapewne będzie jeszcze więcej. Komu bowiem będzie zależało na dojściu do faktycznych układów. Nawet ABW się w sprawę pozornie nie miesza choć gołym okiem widać, że od dawna powinna. A może właśnie agencja robi swoje i dlatego jest jak jest? Może zaniechania nie są zaniechaniami a ścisłym współdziałaniem ze skomplikowanym mechanizmem prosperującym w Porcie Lotniczym w Gdańsku oraz PLL LOT? Kuriozalnym jest bowiem fakt, że dosłownie trzy godziny po ogłoszeniu upadku OLT nasz krajowy przewoźnik lotniczy rozpoczął szeroko zakrojoną akcję reklamową swojej spółki córki oferującej tańsze przeloty. Zadziwiający zbieg okoliczności.
Zupełnie kuriozalną jest kolejna sprawa jaka pojawiła się we "Wprost". Syn premiera, źle wypowiadający się o działaniach rządowych swojego ojca, to rzecz gdzie indziej na świecie nie do pomyślenia. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że wszechmocny Donald Tusk nie byłby w stanie nad taką sytuacją zapanować.

Wiem, że liznąłem powyżej tylko kilka kwestii ale może w następnych wpisach poliżę więcej i głębiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz