Tweetnij Obserwuj @MRGrzegorczyk

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Poradnik początkującego polityka - twitterowy tutorial cz.1




Twitter, to zdecydowanie narzędzie, dla awangardy w sieci. Ci, którzy to wiedzą, chwalą je sobie i poświęcają mu trochę więcej czasu niż innym mediom społecznościowym. Dlaczego tak się dzieje? Nikt chyba jeszcze dokładnie tego nie przebadał, ale mam wrażenie, to magia 140 znaków. Tak, wszystkie facebookowe gaduły piszące elaboraty na dwie strony formatu A4 w Arialu10, będą zrozpaczone. Ale tylko na początku. Moi rówieśnicy i starsi pamiętają zapewne, że gdy wchodziła telefonia komórkowa i po raz pierwszy można było wysłać wiadomość tekstową, mieliśmy do dyspozycji jedynie 160 znaków ze spacjami. Tu mamy jeszcze mniejsze pole do popisu ale w późniejszym czasie powiem ci jak to obejść.
Skoro teraz mnie czytasz, to albo ktoś cię do tego zmusił, albo na 99% masz konto na facebooku. Nie muszę Ci więc tłumaczyć, jak założyć podobne na Twitterze. Pamiętaj o ciekawym avatarze lub zdjęciu, na którym nie musisz koniecznie udawać zafrasowanego Sokratesa. To kim jesteś i tak wyjdzie w praniu i najmądrzej sfotoszopowana fotka i tak ci nie pomoże. Tutaj musisz być sobą, każda kreacja zostanie, wykryta, obnażona i w bestialski sposób napiętnowana.
Dobra wiadomość jest taka, że niemal nie ma ograniczeń w wyborze docelowej grupy jaką będziesz obserwować. To ty wybierasz czyje wpisy będziesz chciał czytać. Jest tu jednak pewne ograniczenie. Niektórzy użytkownicy Twittera cenią sobie ciut bardziej swą prywatność i ustawiają konieczność potwierdzenia możliwości obserwowania. Wiąże się to jeszcze później z możliwością retweetowania jego treści ale o tym jeszcze będzie. Jeśli chcesz wiedzieć, co do powiedzenia mają politycy i tylko oni, wybierasz swoich ulubieńców i przy ich nazwiskach klikasz na przycisk z niebieskim ptaszkiem. Jest druga dobra wiadomość – jeśli czytany jegomość w przyszłości nadwyręży Twoje zaufanie, zawsze możesz przestać go obserwować.
Pisałem jednak, że można o wszystkim i tak właśnie jest. Powiedzmy, że zainteresował cię delikwent o nazwisku Plichta. W okienko wyszukiwania, w prawym górnym rogu, wpisujesz #Plichta i za chwilę widzisz kto i jaką swoją wypowiedź takim tagiem oznaczył lub jego nazwiska użył. Wiesz już teraz, że jak wpiszesz #hardcore, to również wyskoczą ci odniesienia to tego akurat sformułowania. Nie wiedzieć czemu wpisanie #dupamaryny nie odsyła do żadnych wpisów. To powinno dać ci do myślenia.
Kto jest na Twitterze najbardziej aktywny? Dziennikarze, politycy, publicyści, blogerzy i inni dla których polityka jest interesująca. Dlatego najłatwiej będzie ci podczepić się pod kogoś, kto ma napisanych więcej niż 300 tweetów i sprawdzić kogo ma na liście obserwowanych delikwentów. Kiedyś kolega poprosił mnie żebym podpompował mu oglądalność jego profilu. Z mojego punktu widzenia sprawa nie była trudna. Dodałem mu do „obserwowanych” niemal wszystkich, których i ja obserwuję, po czym przez tydzień podpowiadałem mu koncepcje na ciekawe wpisy a w zasadzie inteligentne wcinanie się w czyjeś rozmowy, tudzież komentowanie czyichś wpisów. Zadziałało, chłop po dwóch tygodniach miał o 247 „obserwujących” więcej. Potem niestety się zatrzymał, bo nie dbał wystarczająco o jakość dyskusji a Twitterianie nie śledzą „bylejakości”.
Większość polityków popełnia na TT, bo tak też jest nasze medium nazywane, grzech pychy i serwują ci jedynie swoje wynurzenia. Możesz komentować ich wpisy do usranej śmierci a oni i tak nigdy nie wejdą z tobą w interakcję. Możesz być wtedy pewien, że nie wiedzą po co tu są, poza niezbyt udaną promocją samych siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz