Od wczoraj każdy, kto składa litery
w słowa a te w mniej lub bardziej składne zdania, skomentował
finał dryblingu „nowego mesjasza lewicy”, „wielkiej nadziei
socjaldemokracji” etc P.T. Janusza Palikota. 96% tych wynurzeń, to
mniej lub bardziej zajadła krytyka. Reszta, czyli wierni wyborcy
jacy się jeszcze przewodniczącemu partii swojego imienia zostali,
udowadniali jakie to epokowe zwycięstwo miejsce w Sejmie miało.
Jako że nie lubię kopać leżących,
postanowiłem znaleźć kilka „plusów dodatnich” jakie Palikot
swą zagrywką spowodował. W tym miejscu muszę jednakowoż
przyznać, że do wczorajszego południa wszystkie kopniaki jakie
Januszowi „sprzedałem” były moralne, bo się dziarsko na
stojaka trzymał.
Przechodząc do sedna, pozwólcie że
wypunktuję zasługi Mistrza z Biłgoraja, bo tak będzie krócej:
- po raz pierwszy posłowie i posłanki RuPa (skrót wymyślony przez znajomego na Twitterze – pasuje do ugrupowania jak ulał) pokazali, że mają jaja oraz niekoniecznie jałowe jajniki i potrafią podjąć decyzję inną niż „pan i władca” wcześniej w mediach zapowiedział;
- wahającemu się ciągle Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, czy podjąć trud budowy centrolewicowej hybrydy, nie dał żadnych wątpliwości, że ewentualne „tak” będzie ostatnim „tak” jakie łaskawi wyborcy przełkną a i tak, za tym projektem nie zagłosują;
- Wanda Nowicka uwierzyła w siebie jako przedstawicielkę kobiet wojujących o prawa, które mają od dawna tylko nie wiedzieć czemu z nich nie korzystają;
- prof. Magdalena Środa ostatecznie pozbyła się jaskry i postanowiła nie firmować już dłużej swoim nazwiskiem podejrzanych moralnie i ideologicznie projektów;
- od kilku godzin część prawdziwie lewicowych, zdawać by się mogło, polityków, którzy do niedawna nie ukrywali profuzyjnych tendencji, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, swą optykę radykalnie zmieniło;
- posłanka Halina Szymiec-Raczyńska mogła swój manifest ideologiczny na „parówkowym portalu” bezkarnie zamieścić, z którego jednoznacznie wynika jaką orientację ideologiczną miał RuPa jeszcze przed rozpoczęciem kampanii wyborczej w 2011 roku – że o jej stosunku do klubowej koleżanki Anny Grodzkiej nie wspomnę;
- pierwsze od niepamiętnych czasów ciepłe słowa Janusza Palikota wobec Grzegorza Schetyny wypowiedziane na sali plenarnej Sejmu RP ale także opublikowane na Twitterze – były marszałek nie jest już dla naszego „bohatera” Shrekiem i knurem a „Obywatelem”;
W najbliższym czasie okaże się, że
tych pozytywów zapoczątkowanych 8 stycznia 2013 roku będzie
znacznie więcej ale nic straconego – dopiszę kolejne części.
Tymczasem cieszmy się i radujmy z tego
co mamy i bądźmy wdzięczni Januszowi Palikotowi, bo to za jego
zamysłem i działaniem się stało.
Ech! ...nic się nie stało...chłopki nic się nie stało- to chyba tak to leciało:)
OdpowiedzUsuń