Wygląda na to, że
najbliższy tydzień upłynie nam na obserwowaniu sztuki teatralnej
napisanej w reżyserowanej, choć może nie do końca, przez mistrza
groteski politycznej – Janusza Palikota. W zasadzie spektakl zaczął
się już kilkanaście dni temu. Ale to był zaledwie pierwszy akt.
Ale zacznijmy od początku.
Zbliża się dzień głosowania nad
związkami partnerskimi i dużo ważniejszego dla koalicji wniosku
komisji, o możliwość sprzedaży akcji LOTOSu, ale o tym było w
poprzednim wpisie. Jakoś sprawę trzeba przykryć więc scenarzysta
– Donald Tusk i reżyser – Janusz Palikot zaczynają pisać
sztukę.
Akt I
Marszałek Kopacz, ni z gruchy ni z
pietruchy, opowiada dziennikarzom jakie to przyznała prezydium sejmu
nagrody. Raban medialny wszczyna się wielki. W zasadzie wszystkie
kluby są na to przygotowane, bo średnio co roku się taki chocholi
taniec przerabia a w efekcie i tak nic się nie zmienia. Ale nie tym
razem. W tym roku hetman z Biłgoraja wznosi się na szczyt
cynizmu/obłudy i rozpoczyna akcję odwołania Nowickiej z prezydium
sejmu. Gdzie tu cyniz/obłuda zapytacie? Ano jest, bo nagrody
przyznane zostały w listopadzie a awantura o to zaczyna się w
ostatnich dniach stycznia i jeśli reszta klubu parlamentarnego Ruchu
Palikota może być nieświadoma panujących w sejmie
okołoświątecznych zwyczajów, bo są tu pierwszy raz, to sam
Palikot zna ten proceder jak zły szeląg. Co więc robi? Ubija swoją
koleżankę w świetle kamer licząc zarówno na wzrost notowań ze
względu na pozorną moralność polityczną a przede wszystkim na
wielkie zamieszanie jakie się w związku z tym uczyni.
Jeśli chodzi o pierwszą motywację,
to przełomu nie widać, ale za to drugi cel – udaje się osiągnąć
nadspodziewanie.
Akt II
Wanda Nowicka idzie w zaparte – nie
złamałam prawa.
Palikot i jego gwardia przyboczna –
jest kryzys, jak mogłaś wziąć TAKĄ kasę? Co ludzie na to
powiedzą?
A co mają powiedzieć? Wszyscy wiedzą,
że przy korycie fajnie jest: Borusewicz 50 tysięcy złotych tej
samej nagrody, wicemarszałkowie Senatu – po 27 tysięcy nagrody,
premier Tusk – 180 tysięcy nagrody, wymieniać dalej? Proceder
kręci się od lat i tłumaczyło się już z tego tylu, że mało
kto ich z tego pamięta.
Nie wnikam czy były inne powody
odwołania Nowickiej, bo sam o jej postawie politycznej mam wyrobione
i raczej mało pozytywne zdanie. Nie zdziwiłbym się gdyby część
klubu RP była wściekła słysząc niektóre wypowiedzi swojej
wicemarszałkini. Obstawiam, że nawet średnio wyrobieni januszowi
posłowie byliby skuteczniejsi w telewizyjnych debatach i wypadaliby
lepiej ale przecież od początku to było wiadome.
Jest tylko jeden sęk w całej sprawie,
a w zasadzie dwa – Nowicka nie złamała prawa a reszta klubów nie
nałoży na swoich przedstawicieli w prezydium Sejmu podobnych
sankcji. Odwołanie wicemarszałkini, po złożeniu stosownego
wniosku przez klub, musi przegłosować „wysoka izba”. Co się
stanie jeśli z jakichś względów, a znalazłoby się ich sporo,
tego nie zrobi? Nic prostszego, Wanda musi zrezygnować sama. To
jednak poważna decyzja a w odbiorze społecznym niczym przyznanie
się do winy. Trzeba zatem za taki ruch odpowiednio zapłacić.
Palikot proponuje Nowickiej „jedynkę” do Europarlamentu, z
któregoś z okręgów. Taka deklaracja dzisiaj nic go nie kosztuje,
nasza bohaterka nie musi wiedzieć ile są januszowe słowa warte (my
wiemy, że absolutnie nic), koniec końców dobijają targu. Na tym
etapie wszyscy są zadowoleni.
Znalazła się okazja żeby się
Nowickiej pozbyć i to w stylu zapewniającym dużo emocji i jak
widać, chłopcy jej nie zaprzepaścili.
Akt III
W czwartkowe popołudnie zbiera się
prezydium klubu parlamentarnego Ruchu Palikota, na którym trzeba
wybrać zastępcę na wicemarszałkowym tronie. Jeśli ktoś liczył
na kandydaturę niekontrowersyjną dla reszty poselskiej braci, to
jest zwykłym naiwniakiem. Skoro głównym celem jest zadyma
medialna, to kandydatura może być tylko jedna - Anna Grodzka.
Funkcyjni w partii nie mają co do tego wątpliwości, rozradowany
tym faktem Palikot leci w te pędy do mediów i przekazuje te
sensacyjne wieści. To nic, że to klub parlamentarny powinien taka
decyzję przegłosować, a będzie miał taką okazję dopiero za
kilka godzin, w wywiadach Janusz już zakłada, że 99% jego posłów
tak właśnie uczyni. Nie wnikam jakiego to ułamka posła czy
posłanki nie był pewny, bo ważniejsze jest w moich rozważaniach
to, w jakim położeniu znalazło się jego ponad czterdziestu
„rozbójników”. Po raz pierwszy bowiem, Palikot jawnie pokazuje
opinii publicznej kim oni dla niego są – maszynkami do głosowania
li tylko. Smutna to konstatacja dla tych z nich, którzy potrafią
jeszcze oglądać z rana swą twarz w lustrze.
I tak sytuacja w sejmowej palikociarni
się zmienia, bo dwóch parlamentarzystów odważyło się wstrzymać
od głosu a jeden oddać głos nieważny. Ale w ogólnym rozrachunku
kandydatura Anny Grodzkiej zostaje zatwierdzona.
Akt IV
Zaczyna się nowy tydzień,
dziennikarze o niczym innym nie dyskutują jak tylko o tym kto
kandydaturę Grodzkiej poprze a kto nie, jakie to zasługi
predestynują Annę na to stanowisko, co do tej pory uczyniła, czym
się wsławiła etc.
Głosowania w tej sprawie odbędą się
zapewne w piątek, więc im bliżej godziny ZERO tym atmosfera będzie
gorętsza. Od wczoraj jeszcze dochodzi drugi temat, który jeszcze w
mediach nie zaistniał odpowiednio ale to tylko kwestia czasu. Chodzi
o to, że Wanda Nowicka i jej doradcy, bo takowych musi mieć –
sama nie dałaby rady, zastanawiają się czy aby cena za jaką się
sprzedała nie jest zbyt niska i przebąkuje, że niekoniecznie musi
sama odejść ze stanowiska jeśli Sejm jej nie odwoła. To ostatnie
nie jest takie niemożliwe, bo pomimo tego, iż istnieje w
parlamencie niepisane prawo, że decyzje klubu w obsadzie stanowiska
w prezydium nie podlegają dyskusji, to chcę przypomnieć, że w
przypadku Nowickiej, do złamania tejże już doszło na samym
początku kadencji. Nie kto inny jak Donald Tusk musiał nieźle
swoich konserwatystów przycisnąć, żeby w drugim (!) głosowaniu
zagłosowali zgodnie z wolą Palikota. Teraz, mając jako pewną
następczynie Anne Grodzką, mogą się „gowinowcy” mocno
znarowić. Zresztą nie tylko oni, bo i sam Niesiołowski będzie
miał wewnętrzny dylemat i znając życie może się np. na sali nie
pojawić. Stanowiska SLD i PiS są w tej sprawie jasne i jak pierwsi
nie widzą merytorycznych uchybień w pracy marszałkini, to drudzy
zagłosują „przeciw” z czystej i nieskrywanej niechęci dla
Palikota. Jedynie garstka Solidarnych Polaków poprze wniosek licząc
na to, że uda im się na wakującym stanowisku posadzić Ludwika
Dorna. Co zrobi PSL nawet nie dociekam, bo to dla mnie towarzystwo
bardzo przewidywalne w swej nieprzewidywalności.
I tu się niestety zatrzymam, bo ...
Prawdziwa zadyma jest jak
widać dopiero przed nami, o gospodarce znowu będzie niewiele, nawet
sprawy negocjacji nad unijnym budżetem słabiej się w świadomości
i wiadomościach przebijają, że o takim LOTOSie w ogóle nie
wspomnę.
W powyższym scenariuszu mogą się
pojawić jeszcze inne, o tyle nieoczekiwane co sensacyjne,
wydarzenia, które spowodują, że nadchodzący tydzień będzie
jeszcze bardziej frapujący. Nie podzielę się jednak podejrzeniami,
bo nie chcę ani sobie ani wam psuć zabawy.
Okazuje się, że w akcie III podałem błędne dane z głosowania w nad kandydaturą Anny Grodzkiej. Inaczej niż chciał tego Palikot zagłosowało pięcioro parlamentarzystów - dwa głosy wstrzymujące, jeden nieważny i DWA PRZECIW.
OdpowiedzUsuń