Tweetnij Obserwuj @MRGrzegorczyk

poniedziałek, 18 lutego 2013

Koń trojański lewicy


          Ostatnie dni powinny zmusić, mam nadzieję wielu ludzi, do zmiany pozycjonowania niektórych partii politycznych. Baczni obserwatorzy od dawna bowiem wiedzą, iż jeśli ktoś w mediach twierdzi, że jest lewicą a na sali sejmowej głosuje jak ugrupowanie klasycznie liberalne, to albo ma trudności z nazwaniem własnej orientacji albo cynicznie wprowadza opinię publiczną w błąd.
          W stosunku do tego co robi Palikot i partia jego imienia, wątpliwości nie powinno być już dawno. Niestety ciągle jeszcze część wytrawnych polityków nie potrafi wyjść z wąskiej uliczki niezrozumienia. Kiedy bowiem słyszę lewicowego polityka, który wieczorem w rozmowie z Anitą Werner mówi, że podoba mu się pomysł budowy silnej centrolewicy z byłym prezydentem, jako „dobrym duchem” tego projektu, to uważam, że trafia w sedno. W takim miksie bowiem, pozycjonowanie jest oczywiste: SLD to lewica, RP – centrum.
Niemal w tym samym czasie główny bohater obecnego politycznego zamieszania zamieszcza na Twitterze wyniki sondażu ulicznego przeprowadzonego przez ewybory.eu w Krakowie. Oto oryginalny wpis, tabela z wynikami i przede wszystkim ważny komentarz Guya Verhofstadta.



          W tym kontekście twierdzenie innego posła SLD w poniedziałkowy ranek, że „nie ma wroga na lewicy” też jest jak najbardziej uprawniona. Ale nie można w chwilę później mówić o „lewicowości Palikota”, bo to zwykły oksymoron. Oczywiście pamiętamy pierwszomajową szopkę showmana z Lublina ale nie możemy zapomnieć również o późniejszych wybitnie liberalnych kongresach gospodarczych, o głosowaniach nad ustawą emerytalną czy podniesieniem płacy minimalnej. Świetny głos w sprawie ustalenia nurtu jakim ugrupowanie Palikota ma podążać zabiera posłanka Halina Szymiec-Raczyńska. To chyba jedyna teraz osoba, która otwarcie przypomina guru swojej partii do jakiego ugrupowania wstępowała w drugiej połowie 2011 roku.
Oczywiście pisanie listu otwartego do Palikota z krytyką jego postępowania, będzie skutkowało najprawdopodobniej wyrzuceniem albo innymi poważnymi problemami w funkcjonowaniu w klubie poselskim, bo zawsze tak się w przypadku tego pana kończy. Ważne jest jednak, że ktoś odważył się wreszcie powiedzieć głośno, że „to nie tak miało być”, założenia były neoliberalne a teraz z pobudek czysto koniunkturalnych, tworzy się inną wizję Ruchu Palikota. Jak widać, niewielu członków klubu czuje się komfortowo z przyszytą łatką lewicowego ugrupowania. Dobrze było z nią startować do wyborów i omamić część elektoratu, która liczyła na nową jakość ale przecież teraz maski można zdjąć i „robić swoje”.

          Trochę czasu zapewne upłynie zanim ludzie przemawiający w mediach przestawią i wyostrzą kryteria politycznego pozycjonowania ale gorąco do tego zachęcam – nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu, bo koń jaki jest każdy widzi. I na całe szczęście coraz więcej jest tych, którzy widzą Palikota jako trojańskiego konia lewicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz