Tweetnij Obserwuj @MRGrzegorczyk

piątek, 21 grudnia 2012

Pięciu w ringu

Marketing Platformy Obywatelskiej jest ordynarnie banalny, choć w swej prostocie iście genialny.
Muniek Staszczyk wraz z zespołem T.Love nagrał kilka lat temu utwór pod tytułem "Lucy Phere". Nie będę przytaczał tu jego słów ale słuchając ich dzisiaj muszę napisać jakie wywołały skojarzenia.
Odwieczna walka dobra ze złem, to motyw w sztuce znany i wykorzystywany od dawna. Wszyscy w mig odczytujemy kto w westernie, starsi czytelnicy zapewne ten gatunek filmowy jeszcze pamiętają, jest dobrym charakterem, bo nosi jasny kapelusz a kto złym - to kowboj z czarnym nakryciem głowy. Ten sam schemat panuje również w "Gwiezdnych wojnach" - siły dobra są jasne, zła - ciemne.
Kościół katolicki również wykorzystuje tą metodę od co najmniej kilku stuleci wbijając wiernym w głowę konieczność dobrego życia prowadzące do nieba, strasząc przy okazji piekłem, jako miejscem cierpienia i wiecznego potępienia. Schemat taki sprawdza się od dawna, więc tych dogmatów nikt nie będzie zmieniał. Nawet ci, którzy za młodu niewiele sobie z biblijnych przypowieści robią, gdy nadchodzi jesień życia zaczynają kalkulować czy może jednak nie skorzystać z pojednania z Najwyższym, bo głupio byłoby się skazać na ciągły ogień, smołę i tym podobne inne imponderabilia.
Specjaliści od PR-u skupieni wokół Donalda Tuska dokładnie te mechanizmy znają i od lat budują pozycję swojego pracodawcy na podobnym do opisywanego wcześniej schematu. Starają się, jak potrafią najlepiej, sprowadzić nastroje społeczeństwa, a przynajmniej części centro-lewicowo-liberalnej elektoratu, do strachu przed nieobliczalnym i złym Kaczyńskim i jego partią. Trzeba powiedzieć, że ten który został siłą wcielony w rolę diabła, całkiem nieźle się w niej czuje i nawet jak miał czas żeby ten wizerunek zmienić, przez 2 lata grał swą rolę z taką pasją, jakby liczył na Oscara. Dlaczego? Bo Kaczyński nie jest głupcem i doskonale wie, że jako "czarny charakter" nie dość, że jest stale w pierwszym szeregu w mediach, to jeszcze zyskuje kolejnych wyznawców. Ten samonapędzający się mechanizm polityczny doprowadza jednak do marginalizowania reszty sceny politycznej. Trudno bowiem konkurować na ringu pięciu bokserom. Jest tych dwóch, wagi ciężkiej, którzy okładają się pięściami oraz kilku w niższych kategoriach wagowych, którzy chcieliby się do głównej naparzanki włączyć. Tylko jak mają to zrobić, skoro relacjonujące walkę media skupiają się najchętniej, tylko na głównych siłaczach?
Wydaje mi się, że sposób jest tylko jeden. Trzeba jednego z "mocnej dwójki" znokautować. Jak? To nie jest łatwe, ale wierzę, że znajdzie się w końcu taki, który pośle Kliczkę na deski ale też i taki, który będzie wiedział jak rozbić nasz obecny partyjny dipol. Może się paradoksalnie okazać, że zamiast celować w szczękę lub ucho przeciwnika, lepiej go wcześniej osłabić ciosami na korpus i od czasu do czasu w nerkę.
Ta ostatnia opcja nie jest specjalnie honorowa ale czyż cel, czasami nie uświęca środków?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz