Do końca wyścigu o miejsca w parlamencie pozostały jeszcze dwa tygodnie. Póki co, niestety jest nudno, bezbarwnie, bez ikry.
Platforma Obywatelska – Tuskobus jeździ po kraju jak w ostatniej kampanii prezydenckiej Komorowski. Są łzy, nerwy, uśmiechy, dowody uwielbienia dla premiera czyli standard. Mamy wprawdzie kiboli stanowiących novum w walce politycznej ale jest to raczej szybko zużywający się element. Politycy partii rządzącej w zasadzie mają małe pole do popisu, bo „koń jaki jest każdy widzi” i tłumaczenie, że „przecież jesteśmy w trakcie” jest chyba najrozsądniejsze. Tusk jest tak pewny swojej wygranej, że może sobie pozwolić na kokieteryjne wypowiedzi typu „jeśli nie wygramy, to nie będziemy tworzyć rządu”.
Prawo i Sprawiedliwość – prezes tradycyjnie łagodnieje w ostatniej fazie przed wyborami a jako „główny opozycjonista” ma nieograniczone pole do krytyki tego co się przez ostatnie cztery lata działo. Spodziewałem się wprawdzie ostrzejszej retoryki ale chyba trzeba sobie powiedzieć jasno – Kaczyńskiemu nie śpieszno do fotela premiera. Nadciąga druga fala kryzysu a wiadomo, że bycie w kontrze jest w takiej sytuacji dużo wygodniejsze. Z tego punktu widzenia nie dziwi mnie także bierna postawa PiSowskich bulterierów. Ani Kurski, ani Brudziński nie dają o sobie znać, Cymański też jest w zasadzie w kampanii bezrobotny …
Polskie Stronnictwo Ludowe – ta partia ma już ciut większy kłopot, nie mylić z Kłopotkiem. Spoty reklamowe co jeden to bardziej kontrowersyjny, prezes Pawlak z nieodłącznym tabletem dwoi się i troi, skacze na spadochronie, uśmiecha się wyluzowany a słupki stoją. Czasy świetności ma ta partia już dawno za sobą ale o dziwo, pierwszy raz w historii „wolnej Polski” dotrwała w koalicji do końca kadencji. Wcześniej wszystkie alianse z PSL kończyły się upadkami rządów i nowymi wyborami. Tusk zapewne z takiego układu najbardziej zadowolony nie był ale dał chłop radę. Na nową kadencję szykuje już wprawdzie inny układ ale parę rzeczy musi się jeszcze wydarzyć.
Sojusz Lewicy Demokratycznej – problem tej formacji jest największy. Nie dość, że pod wodzą Napieralskiego są już chyba ostatnie dni, zostali przetrzebieni lekko z całkiem ciekawych polityków, to jeszcze słupki poparcia lecą im na łeb na szyję. Może nie do końca jest to wina samego „plastikowego Grzesia”, który razi indolencją i głupotą. TVN za punkt honoru przyjął sobie dobicie lidera SLD i prawdę mówiąc wiele starań nie muszą w powodzenie akcji wkładać. W zasadzie oprócz Kalisza i Piekarskiej nie ma teraz wyrazistych postaci w tym ugrupowaniu. Jest jeszcze Olejniczak ale żeby odbudować pozycję lewicy przydałby się ktoś pokroju Kwaśniewskiego lub Millera. Lewica pada również ofiarą pewnej umowy między Tuskiem a Palikotem z zeszłego roku. Jej mechanizm jest mocno zagmatwany i zawoalowany ale puzzle obecnie układają się idealnie. Żeby Palikot mógł zyskać i wejść do sejmu z wynikiem 6-8%, ktoś musi stracić. Dlatego też, to właśnie elektorat lewicowy ma być wykonawcą woli premiera.
Polska Jest Najważniejsza – tej inicjatywy akurat mi szkoda. Wystartowali ostro – mocne nazwiska, klub w parlamencie, stała obecność w mediach, możliwość prezentacji postulatów i programu. Niestety z tym ostatnim było najsłabiej. Niezwykle trudno jest bowiem w Polsce jeszcze kogokolwiek czymś świeżym zaskoczyć. Niestety liderzy tego ugrupowania nie mieli niczego konkretnego do zaproponowania oprócz przyjaźniejszych twarzy niż PiS. W kampanii, już bez swojej liderki-uciekinierki, nie prezentują się ani nazbyt walecznie ani odkrywczo merytorycznie. Paweł Poncyljusz z muchą a'la Janusz Korwin-Mikke wygląda dość karykaturalnie a sondażownie dające im 1-2% poparcia dobijają gwóźdź do trumny tego projektu. Zapewne po 9 października część członków PJN wróci jak niepyszni do macierzy a część niechybnie zasili szeregi Platformy.
Ruch Palikota – to chyba najbardziej zaskakujące notowaniami ugrupowanie tej kampanii. Do niedawna z marginalnym, bliskim błędu statystycznego poparcie ta teraz? W każdym sondażu powyżej progu wyborczego. Czy to za sprawą spotów wyborczych? Raczej nie, bo pierwszy, na którym znany wszystkim skandalista polityczny biega w białych porciętach i zgrzebnej koszulinie z rodziną po łąkach chyba wielu zaskoczył ale nie przekonał, że z wilka stał się owieczką. Drugi spot o „zbyt późno obudzonych” robił chyba jakiś specjalista od nagrywania wesel w Koziej Wólce. Trzeci spot znowu w konwencji sielsko-anielskiej, lirycznie wyszeptany tylko czy nie trąci obłudą? Jeszcze ponad dwa tygodnie temu Palikot śmiał się z Napieralskiego kupującego z córkami szkolne wyprawki a wczoraj co? Januszek z córką Zosią. Następny spot będzie zapewne z Frankiem, bo dlaczego starsza latorośl nie ma zagrać na emocjach wyborców. Wszystko to żałość. Gdyby nie fakt, iż premier z w/w dawno już uzgodnił jak wszystkich wykiwać i zagospodarować posmoleńskie wrzenie w narodzie, to dziś Ruch Palikota szwendał by się w sondażach razem z PJN głęboko pod kreską.
Polska Partia Pracy – Sierpień 80 – populizm, populizm i jeszcze raz populizm ... i jeszcze ustawy śmieciowe. Z takim programem do parlamentu raczej nie wejdą z takimi liderami jak Ziętek i Olszewski również. Wszystkie propozycje powodują obciążenia budżetu ale propozycje jego zasilania są mocno enigmatyczne. Nie ma wątpliwości, że to najsłabsze ogniwo walczące o ławy sejmowe.
Wszystko co wyżej napisałem może już jutro być nie aktualne ale sądząc po tym co działo się do tej pory jest to bardzo mało prawdopodobne.
sobota, 24 września 2011
czwartek, 15 września 2011
Jednostka budżetowa buduje
Zdecydowałem się dopisać suplement do wczorajszego posta, bo rozumiem, że dla wielu mógł być mało zrozumiały.
Jak obecnie przeprowadza się inwestycje w jednostkach budżetowych?
Teraz mechanizm jest taki:
- jednostka budżetowa chce zrealizować inwestycję,
- zakłada budżet wg wstępnego szacunku, opracowuje projekt i kosztorys inwestorski; w tym punkcie może się okazać, że zachodzą przesłanki do wystąpienia z wnioskiem o środki unijne w wysokości do 75%;
- zapewnia fundusze na realizację inwestycji wg KI z lekką górką nawet;
- gmina rozpisuje przetarg licząc się z poniesieniem założonych w KI kosztów; (UE też liczy się z wydatkiem kwoty jaką wcześniej założono i się na nią zgodzono);
- teraz wszyscy oferenci zaczynają się zastanawiać jak ściąć koszty, jak nagiąć technologię, jakich materiałów nie używać, Jakie zostały z poprzedniej budowy i w zasadzie jeszcze by się nadały i jak wiele jeszcze innych szczegółów za które inwestor powinien zapłacić nie ujmować w kosztorysie ofertowym żeby mieć najniższą cenę, bo dzisiaj właśnie to gwarantuje uzyskanie zlecenia. Jeśli w ostateczności zadanie to miałoby przynieść straty zawsze będzie można wziąć podwykonawców i straty wsadzić do „ich plecaka”;
- komisja przetargowa zaczyna obrady, otwiera kolejne oferty i przeciera oczy ze zdumienia. Mądra komisja widząc oferty w wysokości 75% KI powinna już się zacząć martwić, niemądra nawet przy 60% KI zaciera ręce, bo mniej wyda. Taka oferta daje pewność, że nie dostaniemy tego co zamówimy.
- komisja przetargowa wybiera najtańszą ofertę … bo nie ma wyjścia. Tak zakłada ustawa o zamówieniach publicznych. Ustawodawca pomyślał bowiem o tego typu przypadkach i pozwala na odrzucenie oferty z „rażąco niską ceną”. Zapomniał jednak określić jak ją ustalić i w praktyce ten przepis jest martwy.
- oferent, który przegrał przetarg może oczywiście się odwołać ale … patrz wyżej;
- oczywiście w Polsce nauczyliśmy się radzić sobie w każdej sytuacji i dosyć powszechną praktyką są tzw. „umowy na roboty dodatkowe nie ujęte w kosztorysie ofertowym” ale na ogół jest to sposób na wyciągnięcie od zamawiającego tego co i tak powinien zapłacić za standard który zamawia.
Mniej więcej tak wygląda przebieg inwestycyjny w jednostkach budżetowych. Jaki daje to efekt? Bardzo wielu dostawców materiałów budowlanych nie dostaje zlecenia, bo z oszczędności albo czegoś nie wbudowujemy albo wsadziliśmy starocie albo zamieniliśmy technologię na „tańszą”. Nie zarobią, nie zapłacą podatku, nie zwiększą zatrudnienia, nie odprowadzą całego ZUS-u od pracowników itd.
Podobnie sprawy mają się ze sprzętem i firmami „żyjącymi” z jego wynajęcia oraz z zatrudnianymi pracownikami.
Dlaczego w Niemczech i na Wyspach tak dba się o to żeby wszystko robić zgodnie z kosztorysami inwestorskimi? Między innymi dlatego, że jest to jedyny sposób na otrzymanie tego za co się płaci a poza tym rozkręca się koniunkturę na bazie budownictwa.
Niemiecki i angielski kierownik budowy zaczyna realizować inwestycję od zamówienia materiałów zgodnie z zestawieniem jakie ma w kosztorysie … i jest to ta sama wersja, którą ustalił kosztorysant w KI.
Obserwuję ten proceder od wielu już lat i stale nie mogę uwierzyć w to, że z mocy ustawy podcinamy sobie skrzydła.
Jak obecnie przeprowadza się inwestycje w jednostkach budżetowych?
Teraz mechanizm jest taki:
- jednostka budżetowa chce zrealizować inwestycję,
- zakłada budżet wg wstępnego szacunku, opracowuje projekt i kosztorys inwestorski; w tym punkcie może się okazać, że zachodzą przesłanki do wystąpienia z wnioskiem o środki unijne w wysokości do 75%;
- zapewnia fundusze na realizację inwestycji wg KI z lekką górką nawet;
- gmina rozpisuje przetarg licząc się z poniesieniem założonych w KI kosztów; (UE też liczy się z wydatkiem kwoty jaką wcześniej założono i się na nią zgodzono);
- teraz wszyscy oferenci zaczynają się zastanawiać jak ściąć koszty, jak nagiąć technologię, jakich materiałów nie używać, Jakie zostały z poprzedniej budowy i w zasadzie jeszcze by się nadały i jak wiele jeszcze innych szczegółów za które inwestor powinien zapłacić nie ujmować w kosztorysie ofertowym żeby mieć najniższą cenę, bo dzisiaj właśnie to gwarantuje uzyskanie zlecenia. Jeśli w ostateczności zadanie to miałoby przynieść straty zawsze będzie można wziąć podwykonawców i straty wsadzić do „ich plecaka”;
- komisja przetargowa zaczyna obrady, otwiera kolejne oferty i przeciera oczy ze zdumienia. Mądra komisja widząc oferty w wysokości 75% KI powinna już się zacząć martwić, niemądra nawet przy 60% KI zaciera ręce, bo mniej wyda. Taka oferta daje pewność, że nie dostaniemy tego co zamówimy.
- komisja przetargowa wybiera najtańszą ofertę … bo nie ma wyjścia. Tak zakłada ustawa o zamówieniach publicznych. Ustawodawca pomyślał bowiem o tego typu przypadkach i pozwala na odrzucenie oferty z „rażąco niską ceną”. Zapomniał jednak określić jak ją ustalić i w praktyce ten przepis jest martwy.
- oferent, który przegrał przetarg może oczywiście się odwołać ale … patrz wyżej;
- oczywiście w Polsce nauczyliśmy się radzić sobie w każdej sytuacji i dosyć powszechną praktyką są tzw. „umowy na roboty dodatkowe nie ujęte w kosztorysie ofertowym” ale na ogół jest to sposób na wyciągnięcie od zamawiającego tego co i tak powinien zapłacić za standard który zamawia.
Mniej więcej tak wygląda przebieg inwestycyjny w jednostkach budżetowych. Jaki daje to efekt? Bardzo wielu dostawców materiałów budowlanych nie dostaje zlecenia, bo z oszczędności albo czegoś nie wbudowujemy albo wsadziliśmy starocie albo zamieniliśmy technologię na „tańszą”. Nie zarobią, nie zapłacą podatku, nie zwiększą zatrudnienia, nie odprowadzą całego ZUS-u od pracowników itd.
Podobnie sprawy mają się ze sprzętem i firmami „żyjącymi” z jego wynajęcia oraz z zatrudnianymi pracownikami.
Dlaczego w Niemczech i na Wyspach tak dba się o to żeby wszystko robić zgodnie z kosztorysami inwestorskimi? Między innymi dlatego, że jest to jedyny sposób na otrzymanie tego za co się płaci a poza tym rozkręca się koniunkturę na bazie budownictwa.
Niemiecki i angielski kierownik budowy zaczyna realizować inwestycję od zamówienia materiałów zgodnie z zestawieniem jakie ma w kosztorysie … i jest to ta sama wersja, którą ustalił kosztorysant w KI.
Obserwuję ten proceder od wielu już lat i stale nie mogę uwierzyć w to, że z mocy ustawy podcinamy sobie skrzydła.
środa, 14 września 2011
Debaty wyborcze
W debatach niestety wychodzi najdobitniej kto i ile jest warty.
Dobrze również aby uczestnicy znali podstawową zasadę "Lepiej nic nie powiedzieć i wydać się głupcem niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości".
Liderzy partii powinni zatem dobrze się zastanowić kogo i gdzie delegują. Mogą bowiem nieroztropnym wyborem strzelić sobie w stopę ... zakładając, że mają jeszcze jakąś niepostrzeloną.
Wyslano z BlackBerry® w Orange
Dobrze również aby uczestnicy znali podstawową zasadę "Lepiej nic nie powiedzieć i wydać się głupcem niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości".
Liderzy partii powinni zatem dobrze się zastanowić kogo i gdzie delegują. Mogą bowiem nieroztropnym wyborem strzelić sobie w stopę ... zakładając, że mają jeszcze jakąś niepostrzeloną.
Wyslano z BlackBerry® w Orange
Jak zwiększyć koniunkturę w kraju
Co zrobić aby zwiększyć dochody budżetu państwa? Jak zadziałać aby zakręcić kołem i poprawić koniunkturę w kraju?
Dla mnie sprawa jest prosta - trzeba zmienić ustawę o zamówieniach publicznych w kwestii rozstrzygania przetargów i skończyć z podcinaniem gałęzi na której wszyscy siedzimy.
Główne kierunki zmian:
- przy rozpatrywaniu ofert nałożenie widełek +/- np. 15% (nad tą liczbą można się jeszcze zastanowić) w stosunku do kosztorysu inwestorskiego i odrzucanie zaniżonych i zawyżonych ofert,
- nie wybierać najtańszego oferenta a tego który jest najbliżej kosztorysu inwestorskiego lub oferuje najlepsze warunki wykonania robót,
- kontrola jakości oraz ilości wbudowywanych materiałów ściśle z kosztorysem inwestorskim,
- kontrola rozliczeń wykonawcy z ZUS.
Może to utopia ale ten zestaw działań wystarczy do rozkręcenia koniunktury w kraju, zwiększy wpływ unijnej pomocy na inwestycje oraz zapewni realne zwiększenie wpływów do budżetu państwa.
Przede wszystkim zapewni stosowanie pełnych technologii i zbyt dla wielu innych branż. Każda z nich wygeneruje większy zysk a zatem zwiększą się wpływy z podatków.
To rozwiązanie dotyczące budownictwa, które jest mi najbliższe ale podejrzewam, że będzie ono działało również w innych branżach.
To bardzo pobieżny opis ale pracuje nad pełną wersją.
Dla mnie sprawa jest prosta - trzeba zmienić ustawę o zamówieniach publicznych w kwestii rozstrzygania przetargów i skończyć z podcinaniem gałęzi na której wszyscy siedzimy.
Główne kierunki zmian:
- przy rozpatrywaniu ofert nałożenie widełek +/- np. 15% (nad tą liczbą można się jeszcze zastanowić) w stosunku do kosztorysu inwestorskiego i odrzucanie zaniżonych i zawyżonych ofert,
- nie wybierać najtańszego oferenta a tego który jest najbliżej kosztorysu inwestorskiego lub oferuje najlepsze warunki wykonania robót,
- kontrola jakości oraz ilości wbudowywanych materiałów ściśle z kosztorysem inwestorskim,
- kontrola rozliczeń wykonawcy z ZUS.
Może to utopia ale ten zestaw działań wystarczy do rozkręcenia koniunktury w kraju, zwiększy wpływ unijnej pomocy na inwestycje oraz zapewni realne zwiększenie wpływów do budżetu państwa.
Przede wszystkim zapewni stosowanie pełnych technologii i zbyt dla wielu innych branż. Każda z nich wygeneruje większy zysk a zatem zwiększą się wpływy z podatków.
To rozwiązanie dotyczące budownictwa, które jest mi najbliższe ale podejrzewam, że będzie ono działało również w innych branżach.
To bardzo pobieżny opis ale pracuje nad pełną wersją.
sobota, 10 września 2011
Wigilia Obłudy Narodzenia
Wielka tragedia! Bezprecedensowy atak! Terroryści atakują Amerykę! Islam atakuje! Świat nie jest już bezpieczny!
Nie pamiętam już dokładnie ale zapewne takie tytuły obleciały cały świat 11 dnia września A.D. 2001. Dziś Wikipedia opisuje to zdarzenia tak: „Zamach z 11 września 2001 – seria czterech ataków terrorystycznych, przeprowadzonych rano we wtorek 11 września 2001 roku na terytorium Stanów Zjednoczonych za pomocą uprowadzonych samolotów pasażerskich. Dokonało go 19 porywaczy, którzy kupili bilety na 4 loty krajowe amerykańskich linii lotniczych. Po przejęciu kontroli nad samolotami skierowali je na znane obiekty na terenie USA. Oficjalnie przyjmuje się, iż wieże uległy zawaleniu na skutek naruszenia stalowej konstrukcji nośnej budynków, częściowo wskutek uderzenia samolotów, a następnie w wyniku intensywnych pożarów zainicjowanych przez eksplodujące paliwo lotnicze.
W zamachu zginęły 2973 osoby"
Oglądałem 10 lat temu większość relacji z tego zdarzenia, ciarki biegały mi po plecach, nawet łza się gdzieś w kącie oka zakręciła patrząc na tragedię ludzką. Zastanawiałem się wtedy jak to jest możliwe żeby udało się komuś zamachnąć na światowe mocarstwo. Bądź co bądź na terytorium Stanów Zjednoczony po 1865 roku nie toczyły się żadne działania wojenne, oprócz oczywistych pacyfikacji rdzennych mieszkańców oraz wszelakich buntów niewolników przywiezionych przez ówczesne elity do katorżniczej pracy.
To zaiste niewiarygodne aby najlepszy wywiad, najlepsza armia, najlepiej zorganizowane służby mogły zostać zaskoczone w ten sposób. Wielka to tragedia!
Jedna rzecz nie dawała mi jednak spokoju – dlaczego a w zasadzie od czego zawalił się WTC-7? Historia Twin Towers była jeszcze wtedy dla mnie do przełknięcia. Wybuch paliwa lotniczego, ogromna temperatura powoduje utratę właściwości nośnych stali trzonu wieżowca, górne kondygnacje się walą, następuje inny rozkład obciążeń a tym samym naprężeń w poszczególnych węzłach konstrukcji itd. Jednym słowem jako inżynier budownictwa byłem to sobie w stanie jakoś wytłumaczyć, choć materiały filmowe z tego zdarzenia kłóciły się mocno z wykreowanym wyobrażeniem.
Dosyć niesamowicie sprawa miała się również z „uderzeniem Boinga 757 w Pentagon” ale tu zrozumiała była mała ilość informacji, bo to w końcu jeden z najpilniej strzeżonych w USA budynków.
Co się jednak stało z WTC-7? Nie „zaparkował” w nim żaden samolot, bliźniacze wieże nie zwaliły się na niego, w podziemnym garażu arabscy terroryści nie wysadzili w powietrze 19 ciężarówek wypełnionych materiałami wybuchowymi a mimo to budynek się zawalił.
Oficjalna wersja mówi, że nastąpiło to „na skutek kilkugodzinnego pożaru na wyższych kondygnacjach przy jednoczesnym braku wody w instalacji przeciwpożarowej”.
Jutro wszystkie dzienniki będą przypominały zdarzenia sprzed 10 lat, od kilku dni w USA są doniesienia o prawdopodobnych kolejnych atakach terrorystycznych, będziemy oglądali i słuchali o nieustającej traumie ludzi, którzy znaleźli się blisko ówczesnych wydarzeń. Świat będzie im współczuł, potępiał islamskich terrorystów, bał się kolejnych tego typu ataków ...
A rodzina Bushów wraz z innymi wysokimi przedstawicielami rządu sprzed 10 lat zasiądzie przy uroczystym obiedzie, na którym Donald Rumsfeld w jednym z toastów powie: „Kochani, wypijmy za to, że na tak lipnie skonstruowaną bajkę dał się nabrać prawie cały świat”.
My zaś pamiętajmy, że „prawie” robi różnicę.
PS. Gdyby ktoś miał problemy ze znalezieniem informacji o prawdziwych przyczynach i szczegółach akcji „9/11”, to mailowo chętnie pomogę.
Nie pamiętam już dokładnie ale zapewne takie tytuły obleciały cały świat 11 dnia września A.D. 2001. Dziś Wikipedia opisuje to zdarzenia tak: „Zamach z 11 września 2001 – seria czterech ataków terrorystycznych, przeprowadzonych rano we wtorek 11 września 2001 roku na terytorium Stanów Zjednoczonych za pomocą uprowadzonych samolotów pasażerskich. Dokonało go 19 porywaczy, którzy kupili bilety na 4 loty krajowe amerykańskich linii lotniczych. Po przejęciu kontroli nad samolotami skierowali je na znane obiekty na terenie USA. Oficjalnie przyjmuje się, iż wieże uległy zawaleniu na skutek naruszenia stalowej konstrukcji nośnej budynków, częściowo wskutek uderzenia samolotów, a następnie w wyniku intensywnych pożarów zainicjowanych przez eksplodujące paliwo lotnicze.
W zamachu zginęły 2973 osoby"
Oglądałem 10 lat temu większość relacji z tego zdarzenia, ciarki biegały mi po plecach, nawet łza się gdzieś w kącie oka zakręciła patrząc na tragedię ludzką. Zastanawiałem się wtedy jak to jest możliwe żeby udało się komuś zamachnąć na światowe mocarstwo. Bądź co bądź na terytorium Stanów Zjednoczony po 1865 roku nie toczyły się żadne działania wojenne, oprócz oczywistych pacyfikacji rdzennych mieszkańców oraz wszelakich buntów niewolników przywiezionych przez ówczesne elity do katorżniczej pracy.
To zaiste niewiarygodne aby najlepszy wywiad, najlepsza armia, najlepiej zorganizowane służby mogły zostać zaskoczone w ten sposób. Wielka to tragedia!
Jedna rzecz nie dawała mi jednak spokoju – dlaczego a w zasadzie od czego zawalił się WTC-7? Historia Twin Towers była jeszcze wtedy dla mnie do przełknięcia. Wybuch paliwa lotniczego, ogromna temperatura powoduje utratę właściwości nośnych stali trzonu wieżowca, górne kondygnacje się walą, następuje inny rozkład obciążeń a tym samym naprężeń w poszczególnych węzłach konstrukcji itd. Jednym słowem jako inżynier budownictwa byłem to sobie w stanie jakoś wytłumaczyć, choć materiały filmowe z tego zdarzenia kłóciły się mocno z wykreowanym wyobrażeniem.
Dosyć niesamowicie sprawa miała się również z „uderzeniem Boinga 757 w Pentagon” ale tu zrozumiała była mała ilość informacji, bo to w końcu jeden z najpilniej strzeżonych w USA budynków.
Co się jednak stało z WTC-7? Nie „zaparkował” w nim żaden samolot, bliźniacze wieże nie zwaliły się na niego, w podziemnym garażu arabscy terroryści nie wysadzili w powietrze 19 ciężarówek wypełnionych materiałami wybuchowymi a mimo to budynek się zawalił.
Oficjalna wersja mówi, że nastąpiło to „na skutek kilkugodzinnego pożaru na wyższych kondygnacjach przy jednoczesnym braku wody w instalacji przeciwpożarowej”.
Jutro wszystkie dzienniki będą przypominały zdarzenia sprzed 10 lat, od kilku dni w USA są doniesienia o prawdopodobnych kolejnych atakach terrorystycznych, będziemy oglądali i słuchali o nieustającej traumie ludzi, którzy znaleźli się blisko ówczesnych wydarzeń. Świat będzie im współczuł, potępiał islamskich terrorystów, bał się kolejnych tego typu ataków ...
A rodzina Bushów wraz z innymi wysokimi przedstawicielami rządu sprzed 10 lat zasiądzie przy uroczystym obiedzie, na którym Donald Rumsfeld w jednym z toastów powie: „Kochani, wypijmy za to, że na tak lipnie skonstruowaną bajkę dał się nabrać prawie cały świat”.
My zaś pamiętajmy, że „prawie” robi różnicę.
PS. Gdyby ktoś miał problemy ze znalezieniem informacji o prawdziwych przyczynach i szczegółach akcji „9/11”, to mailowo chętnie pomogę.
piątek, 9 września 2011
3 miesiące minęły
Nie będę dzisiaj wiele pisał.
Milenka ma już 3 miesiące. Jest zdrowa, radosna i rozwija się dobrze. Oby tak dalej!
http://www.youtube.com/watch?v=OEEqQ6AtIr4
Może nie jestem dzisiaj zbyt wylewny ale zapewne każdy wie co się w takiej chwili czuje.
Milenka ma już 3 miesiące. Jest zdrowa, radosna i rozwija się dobrze. Oby tak dalej!
http://www.youtube.com/watch?v=OEEqQ6AtIr4
Może nie jestem dzisiaj zbyt wylewny ale zapewne każdy wie co się w takiej chwili czuje.
środa, 7 września 2011
Podręcznik początkującego polityka cz.3 - Świeżak
Po tym jak przebojem odnalazłeś drogę, poznałeś się i odbyłeś rozmowę z najważniejszym człowiekiem „partii” w regionie powinieneś zadbać aby to właśnie on zarekomendował Cię do jakiegoś ambitnego klubu/koła. Wieść o „świeżaku z polecenia” szybko się rozejdzie i połowę roboty będziesz miał z głowy.
Jesteś "nowy", wszyscy wiedza już, że znasz Barona czyli szefa regionu, możesz być zatem pewny, ze wszystkie oczy są zwrócone na Ciebie, uszy nasłuchują co mówisz ale i co się o Tobie mówi. Dla starych wyjadaczy jesteś kolejnym młodym wilkiem a dla rówieśników konkurencją i śmiertelnym zagrożeniem ich dalszej kariery. Taki człowiek znikąd i to nadany bezpośrednio przez „Bossa”, to dla niektórych powód do nieprzespanej nocy.
Teraz bierzesz się ostro do roboty. Chodzisz na zebrania klubu/koła i jesteś aktywny, nie odpuszczasz żadnego ogólnego zebrania szczebla regionalnego i na każdym zabierasz głos wyraźnie się na początku przedstawiając. Reszta partyjnej braci musi Cię dokładnie zapamiętać, muszą kojarzyć twarz z nazwiskiem i faktem, że „pochodzisz od samego Barona” ale tym się sam nie chwalisz.
Po drugim spotkaniu ogólnym powinieneś mieć już paru nowych kumpli. Jeśli w swoich wystąpieniach publicznych nie bałeś się konstruktywnie skrytykować działaczy średniego szczebla, to wiedz, że będą chcieli Cię wykorzystać do swoich wewnętrznych walk. Oni zawsze walczą między sobą o wpływy. Dzięki temu poznasz kolejnych ambitnych działaczy.
Na parę rzeczy będziesz musiał jednak zwracać uwagę. Po pierwsze, nie od razu gnasz z nimi na piwo – będą Cię chcieli upić i obnażyć słabe strony albo zrobić Ci tzw. zdjęcie z kozą. To najgorsza opcja z możliwych.
Przenigdy nie możesz dać się wplątać w żadną aferę przeciwko Twojemu „promotorowi”. On Cię obserwuje, dowiaduje się co robisz od reszty partyjniaków i sprawdza Twoja przydatność w przyszłości.
Nie powinieneś też nadmiernie się odkrywać. Im bardziej będziesz tajemniczy, im mniej będą na Twój temat wiedzieli, tym Twoja skuteczność będzie większa.
c.d.n.
Jesteś "nowy", wszyscy wiedza już, że znasz Barona czyli szefa regionu, możesz być zatem pewny, ze wszystkie oczy są zwrócone na Ciebie, uszy nasłuchują co mówisz ale i co się o Tobie mówi. Dla starych wyjadaczy jesteś kolejnym młodym wilkiem a dla rówieśników konkurencją i śmiertelnym zagrożeniem ich dalszej kariery. Taki człowiek znikąd i to nadany bezpośrednio przez „Bossa”, to dla niektórych powód do nieprzespanej nocy.
Teraz bierzesz się ostro do roboty. Chodzisz na zebrania klubu/koła i jesteś aktywny, nie odpuszczasz żadnego ogólnego zebrania szczebla regionalnego i na każdym zabierasz głos wyraźnie się na początku przedstawiając. Reszta partyjnej braci musi Cię dokładnie zapamiętać, muszą kojarzyć twarz z nazwiskiem i faktem, że „pochodzisz od samego Barona” ale tym się sam nie chwalisz.
Po drugim spotkaniu ogólnym powinieneś mieć już paru nowych kumpli. Jeśli w swoich wystąpieniach publicznych nie bałeś się konstruktywnie skrytykować działaczy średniego szczebla, to wiedz, że będą chcieli Cię wykorzystać do swoich wewnętrznych walk. Oni zawsze walczą między sobą o wpływy. Dzięki temu poznasz kolejnych ambitnych działaczy.
Na parę rzeczy będziesz musiał jednak zwracać uwagę. Po pierwsze, nie od razu gnasz z nimi na piwo – będą Cię chcieli upić i obnażyć słabe strony albo zrobić Ci tzw. zdjęcie z kozą. To najgorsza opcja z możliwych.
Przenigdy nie możesz dać się wplątać w żadną aferę przeciwko Twojemu „promotorowi”. On Cię obserwuje, dowiaduje się co robisz od reszty partyjniaków i sprawdza Twoja przydatność w przyszłości.
Nie powinieneś też nadmiernie się odkrywać. Im bardziej będziesz tajemniczy, im mniej będą na Twój temat wiedzieli, tym Twoja skuteczność będzie większa.
c.d.n.
niedziela, 4 września 2011
Podręcznik początkującego polityka cz.2 - Jak zrobić pierwszy krok
Podręcznik początkującego polityka cz.2 - Jak zrobić pierwszy krok
Jak zrobić pierwszy krok na drodze politycznej kariery?
To proste, trzeba upatrzyć sobie partię a najlepiej lidera, z którym możesz się utożsamiać. Agitowanie bowiem wśród znajomych i rodziny za opcją jakiej nigdy wcześniej w Twoich poglądach nie widzieli jest niewiarygodne. Możesz oczywiście przenieść się 269 km od miejsca, w którym obecnie żyjesz i zacząć działać z czystą kartą ale w naszych warunkach, to nie jest łatwa operacja a i czas na zaistnienie w nowym otoczeniu niepotrzebnie zmarnowany.
Wracajmy zatem do tematu. Zakładam, że jest to formacja o ugruntowanej pozycji na scenie politycznej, musisz więc zacząć od odnalezienia szefa powiatu albo jeszcze lepiej regionu i bardzo dobrze mu się zaprezentować. Musisz pokazać, że jesteś inteligentny, przebojowy i przebiegły, że dla kariery, choć lepiej jak powiesz " dla idei", jesteś gotowy zrobić wszystko. Powinieneś również z zaangażowaniem poopowiadać o Twoich sukcesach zawodowy, życiowych i o tym jak bardzo brakuje Ci nowych wyzwań. To zawsze działa, bo taki lokalny boss zawsze potrzebuje młodej, lojalnej krwi, którą będzie mógł przelewać w walce z wewnętrzna opozycją. Musisz bowiem wiedzieć, że każdy takową ma. Jeśli bowiem stoisz na czele jakiejś "bandy", to zawsze jest co najmniej trzech, którzy marzą o tym żeby być na Twoim miejscu. W sumie ty też chcesz w przyszłości nie tak odległej znaczyć co najmniej tyle co gość, do którego właśnie przyszedłeś.
Jeśli zrobisz wszystko tak jak trzeba a lokalny kacyk nie znajdzie na Ciebie w google'ach żadnej kompromitującej informacji, to wiedz, że teraz zacznie się dziać … ale o tym następnym razem.
Opcja numer dwa - jeśli masz to szczęście, że trafiłeś właśnie na moment, w którym jakaś nowa organizacja się tworzy musisz zrobić wszystko aby załapać się z pierwszą falą. Dotrzyj bezpośrednio do organizatora nowego projektu i staraj się w swoim terenie jak najlepiej rozpropagować te idee. Jest wielka szansa, że jako jeden z niewielu wiesz najlepiej co się aktualnie dzieje, więc jesteś o dwa kroki dalej niż konkurencja. Musisz pokazać, że masz za sobą stale rosnącą grupę popierających Wodza i że to właśnie Ty będziesz najlepszym posrednikiem z guru.
Teraz można powiedzieć, że w krótkim czasie osiągnąłeś wiele. Nie spoczywaj jednak na laurach, bo wewnętrzna konkurencja już chce Cię „zabić” a sam Wódz Naczelny tez będzie Ci się mocno przyglądał. Teraz jednak z jego strony nie grozi Ci zbyt duże niebezpieczeństwo. Potrzebuje teraz Twojej energii i kontaktów w regionie.
Ciąg dalszy nastąpi :)
Jak zrobić pierwszy krok na drodze politycznej kariery?
To proste, trzeba upatrzyć sobie partię a najlepiej lidera, z którym możesz się utożsamiać. Agitowanie bowiem wśród znajomych i rodziny za opcją jakiej nigdy wcześniej w Twoich poglądach nie widzieli jest niewiarygodne. Możesz oczywiście przenieść się 269 km od miejsca, w którym obecnie żyjesz i zacząć działać z czystą kartą ale w naszych warunkach, to nie jest łatwa operacja a i czas na zaistnienie w nowym otoczeniu niepotrzebnie zmarnowany.
Wracajmy zatem do tematu. Zakładam, że jest to formacja o ugruntowanej pozycji na scenie politycznej, musisz więc zacząć od odnalezienia szefa powiatu albo jeszcze lepiej regionu i bardzo dobrze mu się zaprezentować. Musisz pokazać, że jesteś inteligentny, przebojowy i przebiegły, że dla kariery, choć lepiej jak powiesz " dla idei", jesteś gotowy zrobić wszystko. Powinieneś również z zaangażowaniem poopowiadać o Twoich sukcesach zawodowy, życiowych i o tym jak bardzo brakuje Ci nowych wyzwań. To zawsze działa, bo taki lokalny boss zawsze potrzebuje młodej, lojalnej krwi, którą będzie mógł przelewać w walce z wewnętrzna opozycją. Musisz bowiem wiedzieć, że każdy takową ma. Jeśli bowiem stoisz na czele jakiejś "bandy", to zawsze jest co najmniej trzech, którzy marzą o tym żeby być na Twoim miejscu. W sumie ty też chcesz w przyszłości nie tak odległej znaczyć co najmniej tyle co gość, do którego właśnie przyszedłeś.
Jeśli zrobisz wszystko tak jak trzeba a lokalny kacyk nie znajdzie na Ciebie w google'ach żadnej kompromitującej informacji, to wiedz, że teraz zacznie się dziać … ale o tym następnym razem.
Opcja numer dwa - jeśli masz to szczęście, że trafiłeś właśnie na moment, w którym jakaś nowa organizacja się tworzy musisz zrobić wszystko aby załapać się z pierwszą falą. Dotrzyj bezpośrednio do organizatora nowego projektu i staraj się w swoim terenie jak najlepiej rozpropagować te idee. Jest wielka szansa, że jako jeden z niewielu wiesz najlepiej co się aktualnie dzieje, więc jesteś o dwa kroki dalej niż konkurencja. Musisz pokazać, że masz za sobą stale rosnącą grupę popierających Wodza i że to właśnie Ty będziesz najlepszym posrednikiem z guru.
Teraz można powiedzieć, że w krótkim czasie osiągnąłeś wiele. Nie spoczywaj jednak na laurach, bo wewnętrzna konkurencja już chce Cię „zabić” a sam Wódz Naczelny tez będzie Ci się mocno przyglądał. Teraz jednak z jego strony nie grozi Ci zbyt duże niebezpieczeństwo. Potrzebuje teraz Twojej energii i kontaktów w regionie.
Ciąg dalszy nastąpi :)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)