Nazywam się Leonard Lowe i od dekady cierpię na sztywność katatoniczną. Nikt nie wie dlaczego i co gorsza nikt nie wie jak mnie z tego wyciągnąć.
Nie jestem sam na oddziale. Takich jak ja jest dużo więcej. Lekarze dyskutują, kombinują ale nikomu do tej pory nie udało się nas poruszyć.
10 miesięcy temu pojawił się w naszym szpitalu doktor Malcolm Sayer. Facet ma charyzmę, twierdzi, że uda mu się nas wyleczyć, bo zna formułę. Po dwóch miesiącach testów udało mu się mnie wyrwać z letargu.
Ech, cóż to był za czas? Energia, zapał, góry zmieniały swe położenie geograficzne, wielkie plany!
Obudziło się nas wtedy podobno czterdzieści tysięcy katatoników. Sayer stał się dla wielu bogiem. Byli mu wdzięczni, kochali go za to, że wyrwał ich z choroby.
Leki przyjmowaliśmy codziennie ale zauważyłem, że na niektórych przestają działać. Byłem blisko Malcolma i starałem się wpłynąć na niego aby modyfikować formułę proszków. Zdawał się być zainteresowany tymi uwagami ale nie wprowadzał ich w życie. Miał obok siebie takiego asystenta. Nikt nie wiedział dlaczego tylko jemu ufał bezgranicznie. A może miał zrobione zdjęcie z kozą i bał się, że koleś je ujawni?
Pierwsi zaczęli „sztywnieć” już po dwóch miesiącach. Żal było na to patrzeć ale nam się zdawało, że pracujemy nad ostatecznym składem eliksiru. Liczyłem, że dzięki niemu za kilka miesięcy wszyscy razem będziemy świętować zwycięstwo.
Sayer zaczął jednak wykonywać zbyt dużo nerwowych ruchów a reemisja choroby stawała się coraz bardziej powszechna. Asystent też trochę kombinował, bo podobno podmieniał pacjentom leki.
Dzisiaj jestem znowu „sztywny” i mogę tylko wspominać minione miesiące. Czy pojawi się wreszcie specjalista, który opracuje prawidłową formułę? Jak znaleźć sposób aby doświadczenia wszystkich chwilowo przebudzonych pozbierać w jedno i przezwyciężyć tę chorobę raz na zawsze? Mocno wierzę, że nam się to wreszcie uda.
Ależ trafna metafora ;) ja bym dodał, że zasób bez kompetencyjnych pomocników "lekarza" był tu również nie bez znaczenia ;) wszak ocena zdrowia pacjenta i monitoring zmian to podstawa. Ale cóż czynić, jeśli takaż konkurencja, a wszyscy z zespołu lekarza chcieli koniecznie mu się przypodobać ?;) Nawet kosztem "zdrowia pacjenta" ;)
OdpowiedzUsuń"Jak znaleźć sposób aby doświadczenia wszystkich chwilowo przebudzonych pozbierać w jedno i przezwyciężyć tę chorobę raz na zawsze? Mocno wierzę, że nam się to wreszcie uda. "
Wiara w nas umrze ostatnia.
Asystent miał na imię Carolus??? Carolusom ufać, z zasady nie można :)
OdpowiedzUsuńW poprzednim komentarzu przytoczyłem słowa Jacka Kaczmarskiego... Tym razem sięgnę głębiej bo do Luisa Llacha- autora pierwowzoru "Murów" Kaczmarskiego czyli "L'Estaca":
OdpowiedzUsuń"Stary Siset powiedział mi
O świcie, w wejściu do bramy
Podczas, gdy czekaliśmy na wschód słońca
I przyglądaliśmy się przejeżdżającym samochodom
Siset: Czy nie widzisz pala
Do którego wszyscy jesteśmy przywiązani
Jeśli się nie uwolnimy od niego
Nigdy nie będziemy mogli odejść.
Jeśli użyjemy siły sprawimy że upadnie.
Już nie potrzeba na to wiele czasu.
Jest pewne, że upadnie, upadnie, upadnie
Bowiem powinien być już dobrze podgniły
Jeśli użyję siły przeciw niemu
i ty zrobisz to samo
Na pewno upadnie, upadnie, upadnie
I będziemy wolni."
Ja już jestem wolny od dłuższego czasu.
OdpowiedzUsuńNiestety gorycz zawodu nie daje się zneutralizować nawet SR-13!