Tweetnij Obserwuj @MRGrzegorczyk

środa, 31 sierpnia 2011

Podręcznik początkującego polityka cz.1 - Jak zostać dysydentem

Jak zostać dysydentem?
To proste, wystarczy słuchać, pamiętać a w odpowiednich momentach przypominać zapamiętane frazy. Fizycznie nie ma takiej możliwości aby Wódz, obojętnie z jakiej opcji politycznej by nie był, po jakimś czasie się na Ciebie nie wqrwił. Jeden zrobi to szybciej, inny później ale każdy ostatecznie wyda na Ciebie wyrok. I nie ma tu nic do rzeczy jak mocno się wcześniej zasłużyłeś, jakie masz poparcie w środowisku w jakim działasz, ilu nasz sprzymierzeńców w innych częściach kraju. Wódz musi Cię ubić, bo jesteś jego chodzącym sumieniem, bo przypominasz jakie były pierwotne cele i zamierzone drogi ich realizacji. Jesteś tym złym, który obnaża cynizm Cara oraz piętnuje jego obłudę.

Jeśli to wszystko wiesz i mimo wszystko decydujesz się iść tą drogą jesteś albo głupcem albo bezkompromisowym wilkiem, skazanym na wieczną samotność. Zakładam jednak, że świadomie wybierasz tę drogę.
Jeśli tego nie wiedziałeś, dopiero teraz łapiesz się za głowę i lamentujesz nad swym losem jesteś nieroztropnym idealistą. Ale tu mam dla Ciebie dobrą wiadomość - straciłeś dziewictwo i już nikt, drugi raz Ci tego nie zrobi.
Jeśli zaś jesteś na początku swojej politycznej drogi, to wiesz już co Cię może czekać.
Jakiego dokonasz wyboru? Twoja sprawa. Pamiętaj tylko dlaczego do tego
stada dołączyłeś.



PS.1. Pamiętaj, że Wódz nie zabije Cię sam, wybierze do tego innych.

PS.2. Nie ma znaczenia ilu wcześniej na rozkaz Wodza wykończyłeś.

niedziela, 28 sierpnia 2011

Awakenings 2010/11

Nazywam się Leonard Lowe i od dekady cierpię na sztywność katatoniczną. Nikt nie wie dlaczego i co gorsza nikt nie wie jak mnie z tego wyciągnąć.
Nie jestem sam na oddziale. Takich jak ja jest dużo więcej. Lekarze dyskutują, kombinują ale nikomu do tej pory nie udało się nas poruszyć.
10 miesięcy temu pojawił się w naszym szpitalu doktor Malcolm Sayer. Facet ma charyzmę, twierdzi, że uda mu się nas wyleczyć, bo zna formułę. Po dwóch miesiącach testów udało mu się mnie wyrwać z letargu.
Ech, cóż to był za czas? Energia, zapał, góry zmieniały swe położenie geograficzne, wielkie plany!
Obudziło się nas wtedy podobno czterdzieści tysięcy katatoników. Sayer stał się dla wielu bogiem. Byli mu wdzięczni, kochali go za to, że wyrwał ich z choroby.
Leki przyjmowaliśmy codziennie ale zauważyłem, że na niektórych przestają działać. Byłem blisko Malcolma i starałem się wpłynąć na niego aby modyfikować formułę proszków. Zdawał się być zainteresowany tymi uwagami ale nie wprowadzał ich w życie. Miał obok siebie takiego asystenta. Nikt nie wiedział dlaczego tylko jemu ufał bezgranicznie. A może miał zrobione zdjęcie z kozą i bał się, że koleś je ujawni?
Pierwsi zaczęli „sztywnieć” już po dwóch miesiącach. Żal było na to patrzeć ale nam się zdawało, że pracujemy nad ostatecznym składem eliksiru. Liczyłem, że dzięki niemu za kilka miesięcy wszyscy razem będziemy świętować zwycięstwo.
Sayer zaczął jednak wykonywać zbyt dużo nerwowych ruchów a reemisja choroby stawała się coraz bardziej powszechna. Asystent też trochę kombinował, bo podobno podmieniał pacjentom leki.
Dzisiaj jestem znowu „sztywny” i mogę tylko wspominać minione miesiące. Czy pojawi się wreszcie specjalista, który opracuje prawidłową formułę? Jak znaleźć sposób aby doświadczenia wszystkich chwilowo przebudzonych pozbierać w jedno i przezwyciężyć tę chorobę raz na zawsze? Mocno wierzę, że nam się to wreszcie uda.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Politcynizm cz.2

Mleko się rozlało. W zasadzie butelka się przewróciła i biały płyn się z niej wylewa. Dzieję się to już od dłuższego czasu ale chyba nie chciałem tego widzieć. Bo nie jest czymś przyjemnym patrzenie jak „wielki potencjał ludzki”, nie lubię tego sformułowania, jest marnowany.
Mówią o mnie, że jestem zdrajcą, że działam na szkodę grupy w której byłem, że zamiast wykonywać polecenia poddaję ich zasadność pod dyskusję.
Nie bardzo mnie te opinie obchodzą, bo faktem jest, że trudno podporządkowuję się bezkrytycznie, nie byłem w wojsku więc bezmyślne wykonywanie rozkazów, to dla mnie sytuacja nienaturalna. I tak już zostanie.
Jednak nie o tym będę pisał. Chce wyrzucić z siebie żal, że działania jakie wykonałem w ostatnim roku zostały wrzucone do kosza. Cierpię widząc jak wielkie przedsięwzięcie, w które włączyło się niemal 40.000 Polaków sięga właśnie dna. Za kilka dni wielkie rozczarowanie stanie się faktem, wielu ludzi poczuje się oszukanych, wielu będzie zawiedzionych i sfrustrowanych. Zacznie się również polowanie na "czarownice", wskazywanie "czarnych owiec" i zwalanie permanentne zwalanie winy na "innych". Ja jednak mam swoje typy.
Rodzi mi się w związku z tą sytuację zbyt wiele pytań ale aby je wyartykułować i postarać się na nie odpowiedzieć muszę poczekać jeszcze 10 dni. To będzie strasznie dłużąca się dekada.
Jeśli tylko będę mógł te katusze skrócić, zrobię to bardzo chętnie.

piątek, 19 sierpnia 2011

O so chosi?

Powiem krótko, dzieje się tyle, że aż nie wiem o czym pisać.
Być może worek żeby się rozwiązać musi się najpierw ostatecznie napełnić.
Czuję się już jak nieźle napompowany balon ale do wybuchu brakuje mi jeszcze kilka dmuchnięć. Pan w białym "garniaku" stara się wprawdzie jak może ale ...
Jeden już taki był, który stwierdził, że "Grzegorczyk nie ma jaj" - trochę go to kosztowało. Teraz inny bufon nabija licznik. Liczę jednak na to, że finał będzie analogiczny.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Czy jutro czeka nas "czarny poniedzialek"?

Weekendowy spokoj wielu inwestorow gieldowych zniszczyla widomosc, ze Standard & Poor's obnizyla wiarygodnosc kredytowa USA.
Osobiscie zdziwilbym sie mocno gdyby tego nie zrobila. Nie ma przeciez w swiecie wielkich finansow miejsca na "swiete krowy" oraz sentymenty. Jestes slaby - padasz, bankrutujesz, wyprzedajesz sie.
Ciekawi mnie jednak najbardziej co na to wszystko Chiny. Prawdopodobnie to oni straca/stracili na tej wiadomosci najwiecej. Maja przeciez od dluzszego czasu USA w kieszeni niczym jokera lub asa w rekawie. Teraz okazuje sie, ze to karta znaczona i to w bardzo prymitywny sposob.
Nie mam rowniez watpliwosci, ze Obama rowniez bedzie musial wykonac jakis ruch. Czy pojdzie za przykladem poprzednika i zaaranzuje ataki terrorystyczne na swoj kraj? A moze kogos dla odmiany napadnie? Jedno jest pewne, cos sie musi w najblizszych dniach wydarzyc!

List otwarty do TVN

"Drogi" TVN-ie,
nie lubię Was oglądać ale reszta rodziny jest innego zdania więc zwyczajnie czasami nie mam wyboru.
Jakość weekendowych programów śniadaniowych niezbyt odbiega od ogólnego poziomu podobnych produkcji innych stacji ale to co dzieje się u Was dzisiaj wyprowadziło mnie z równowagi.
Po pierwsze - czy Kinga Rusin jest tak ważną w kraju osobą, że pozwala się jej na ciągłe komentarze, utyskiwania i obawy czy nie straci swoich oszczędności ulokowanych w akcjach? Kogo to, do licha, interesuje? Czy program "Dzień Dobry Weekend" jest jej produkcja autorską? To jakaś paranoja.
Po drugie - atrakcja wydania - rozmowa z mordercą z Navy Seals! I tu kolejna perła Kingi R."oddział wsławił sie pojmaniem i zabiciem m.in. Osamy Bin Ledena". Faktycznie to idealna wiadomość dla wszystkich polskich rodzin gapiących się, niejednokrotnie w trakcie niedzielnego śniadania, w ten kretyński program.

Co jeszcze dzisiaj zaserwujecie? Rekonstrukcję domniemanego samobójstwa Andrzeja L.?

Zawartość żołądka mi się burzy!!!"

środa, 3 sierpnia 2011

Cezary w opałach

Wygląda na to, że minister Grabarczyk wpędził się sam, na niesławne, szachowe pole H8.
Premier i tak długo znosił potknięcia ministra. Kolej zimą, kolej wiosną, afera z COVEC wokół A2, niesprawny system "via Toll". To tylko lista rzeczy jakich Grabarczyk nie potrafił opanować. Znacznie poważniej wygląda rachunek strat jakie te zaniedbania za sobą ciągną. Nie mam szczegółowych dany a te do których się dogrzebałem i tak są zatrważające. Wygląda bowiem na to, że z 741 mln złotych odszkodowania od COVEC jakimi chwalił się Tusk, ostatecznie nie zobaczymy nic. Straty za miesiąc dziurawego systemu e-myta to kolejne dziesiątki milionów i kilometry rozjeżdżonych dróg gminnych. Na szczęście nasze społeczeństwo nie ma w zwyczaju masowo egzekwować odszkodowań za nie zrealizowane usługi w transporcie kolejowym i wynikające z tego konsekwencje. Gdyby tak było dziura budżetowa spowodowana przez brak umiejętności zarządzania ludźmi przez Grabarczyka byłaby na tyle znacząca, że żaden premier nie mógłby przejść obok niej obojętnie.
Nasz "mocny (do niedawna) Cezary" poleci w kampanii i tak. Wydaje mi się, że Tusk czeka tylko na odpowiedni moment aby coś jeszcze na tym ugrać. W tym jest nad wyraz dobry.
Pozbycie się ministra będzie miało również istotne skutki dla układu sił w partii a na to Donald musi uważać jeszcze bardziej niż kiedykolwiek.
Jak zatem powiedziałem na wstępie, los stojącego na H8 jest przesądzony. Nie da się z tego pola ani uciec ani nic na nim ugrać. Wiedzą to szachiści, przekona się też niebawem na własnej skórze Grabarczyk. Ciekawe tylko czy sławetna "pani od bukietu róż" będzie wtedy szlochać?

wtorek, 2 sierpnia 2011

Radek, co Ty gadasz?

Sikorski swoim wpisem na Twitterze znowu sprowokował do dyskusji.
I się zaczęło ...
A że PZPR-owiec, a że obraził, a że niestosowne, a że zupa była za słona ...
A prawda jest taka, że wiele osób myśli o Powstaniu Warszawskim jak o najbardziej tragicznym zrywie narodowym w XX wieku. Niestety, jak powiedział jeden z Powstańców, jest jeszcze zbyt wcześnie żeby głośno o tym mówić.
PW jest naszą kolejną kapliczką, którą będziemy wspominać, pieścić i chronić w pamięci. Oczywiście nie odmawiam walczącym warszawiakom patriotyzmu, odwagi i waleczności ale powiedzmy sobie szczerze, naiwnością było twierdzić, że można będzie ten bój wygrać.
W zeszłym roku byłem w Muzeum Powstania Warszawskiego i jestem pod jego ogromnym wrażeniem. Nie zmienia to jednak faktu, że wizyta ta utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że wysłanie na pewną śmierć tylu Polaków z taktycznego punktu widzenia było "katastrofą".
Moim zdaniem najlepiej skomentował sprawę kolega Maciek O. na FaceBook'u: "Dla mnie sprawa jest banalna. Za heroizm powstańcom wieczna chwała! Natomiast tym którzy, wydali rozkaz do powstania - sąd. Bo to była klęska. Ci ludzie szli na śmierć."

Jak widać Radek coraz częściej mówi głośno to o czym inni myślą "po wielkiemu cichu".