Tweetnij Obserwuj @MRGrzegorczyk

wtorek, 29 stycznia 2013

O Krystynie i Gowinie


          Miałem nadzieję, że dyskusja na temat zalegalizowania związków partnerskich w Polsce, rozpoczęta po raz kolejny w zeszły czwartek, będzie bardziej merytoryczna a mój głos zbędny. Niestety obserwując jej poziom, postanowiłem dorzucić swoich pięć groszy.
          Bardzo chciałbym też, nie pisać nic o posłance Pawłowicz, ale nie mogę. Mężczyzna, zachowujący się w podobny sposób, obrażający masowo i personalnie, powinien najzwyczajniej dostać w mordę. Nie jestem zwolennikiem rękoczynów ale uważam, że jakakolwiek dyskusja z postacią, o zgrozo, pani profesor, najzwyczajniej nie ma sensu. Swoją drogą, jak trzeba być dwulicowym aby jako wieczny, bezdzietny singiel mówić o jałowości innych związków? Wydaje mi się, że „chamska Krystyna”, leczy swoje kompleksy na sejmowej mównicy, rozładowuje frustracje w studiach telewizyjnych i najzwyczajniej szczuje na siebie ludzi podczas organizowanych specjalnie dla niej spotkań. Gdybym chciał być podobny do niej, to bym powiedział, że z braku rozładowania napięć seksualnych w normalny dla ludzi sposób, przyzwyczaiła się do tak podłych erzaców. Ale tego nie powiem, bo jestem kulturalnym człowiekiem.
Ale dość już o niej, bo promować głupoty, zaściankowości i wszelakich fobii nie mam zamiaru.
          Skupię się na sławnym od piątku art.18 Konstytucji RP: Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Przytoczyłem cytat, ponieważ mam dość duży kłopot z jego interpretacją. W zasadzie nie ja, a większość polityków. Nie jestem konstytucjonalistą, nawet nie prawnikiem ale natura, obdarzyła mnie niestety sporą dociekliwością. Z tego co udało mi się już ustalić, to wszystkie przedstawiane w pierwszym czytaniu projekty miały prowadzić do zalegalizowania „związków partnerskich” a nie „małżeństw homoseksualnych jako związki kobiety z kobietą lub mężczyzny z mężczyzną”. Czy wychodzę teraz na kompletnego idiotę, bo uważam, że to dwa, skrajnie różne pojęcia? Przecież żaden z autorów nie postulował prawnego usankcjonowania „małżeństw jednopłciowych” a jedynie „związków partnerskich”. Co więcej, miały to być rozwiązania również dla heteroseksualnych par, które z jakichś względów nie chcą zawrzeć małżeństwa.
Bardzo chętnie zapoznam się zatem z „ekspertyzą” na którą powoływał się Jarosław Gowin w swoim kuriozalnym, moim zdaniem, sejmowym wystąpieniu. Pomijam już fakt jawnej niesubordynacji wobec premiera, bo to wewnętrzna sprawa Platformy Obywatelskiej i jak sobie teraz Donald Tusk posłanie przygotuje, tak przez najbliższe miesiące będzie sobie z Gowinem na nim leżał. Interesuje mnie bardziej cynizm ministra sprawiedliwości. Jak bowiem można, wypowiadać się tak autorytatywnie, żeby nie powiedzieć autorytarnie w sprawach moralności, mając na koncie tyle niemoralnych, z punktu widzenia religii, zachowań? Jak można rzucać kamieniami, kiedy samemu nie jest się bez winy? W tym momencie chciałbym po raz kolejny zacytować Kochanowskiego ale już to chyba zbyt często ostatnio robiłem. Nie twierdzę, że Gowin jest w tej kadencji wyjątkiem, bo z prawej strony ław sejmowych znajdzie się wielu, którzy mając gęby pełne moralnych nauk, na zapleczu swojej politycznej działalności tapla się „zepsuciu”, „hedonizmie” i „moralnej zgniliźnie”. Mając jednak tak zakłamany elektorat, jaki oni mają, zapewne mogą sobie na takie podwójne życie pozwolić.

          Ci, którzy mówią o „prawicowej dyktaturze” w Polsce mają niestety rację. Najboleśniejsze jednak jest to, że musi upłynąć jeszcze ponad dwa lata, żeby obecny, powiedzmy sobie szczerze, chory układ parlamentarny zmienić. Mam tylko nadzieję, że wyborcy widzą, czują i zapamiętują, kto jest winny tej sytuacji a stojąc przed urną wyborczą, ręka im nie zadrży i rozliczą to towarzystwo.

piątek, 18 stycznia 2013

Wrak do kraju wraca.


W prawdzie jeszcze nie ruszyły ciężarówki, których w zasadzie w Smoleńsku chwilowo nie ma, bo de facto rosyjska prokuratura prowadząca nadal śledztwo w sprawie katastrofy z 10.04.2010 i nie "zwolniła" jeszcze głównego dowodu, ale już przedwczoraj zakończyła się akcja wojskowych logistyków, którzy powrót szczątków Tu-154M mają przygotować. Specjaliści z jednostki w Bydgoszczy wytyczyli trasę, sprawdzili nośność mostów na niej, przemierzyli szerokości dróg i zbadali wszelkie utrudnienia jakie ten "specjalny transport" napotka. Każdy kto choć raz widział pasażerski statek powietrzny zapewne wie co mam na myśli. Oczywiście wszystko opowiedziały media, paru polityków udzieliło wywiadów, tysiące mniej uważnych rodaków zinterpretowało to całe zamieszanie jako fakt, który będzie miał miejsce niebawem.

Dla mnie jest to li tylko grzanie, za przeproszeniem, starego kotleta na wolnym ogniu. Kiedy zakończył się czas ekshumacji i powtórnych pogrzebów, trzeba było, najbardziej dzielący Polaków wątek, jakoś zgrabnie utrzymywać przy życiu. Mamy więc fajerwerki typu gmyzowy „Trotyl na wraku”, prośby Radosława ministra Sikorskiego do lady Ashton aby ta poruszyła sprawę szczątków Tu-154M na szczycie Unia Europejska – Rosja, kolejne konferencje prasowe prokuratury wojskowej, nowości „ekspertów” zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza i wreszcie doniesienia tego ostatniego o więzionej przez władze Federacji Rosyjskiej i jej śledczych, trzeciej „czarnej skrzynce”.

Wszystko to są, tylko i wyłącznie, fakty medialne. Jak się bowiem okazuje wyświetlający się na detektorach „TNT” to w myśl nomenklatury prokuratorskiej nie jest trotyl, żaden stenogram z rozmów szefowej unijnej dyplomacji z ministrem Ławrowem nie zająknął się nawet o „naszych” szczątkach samolotu, sprawa skrzynki w kolorze, nomen omen pomarańczowym, też nic nie wnosi do wyjaśnienia katastrofy w Smoleńsku. Tyle samo, czyli nic, jest również warta wyprawa bydgoskich logistyków wojskowych, bo nikt w tej chwili nie jest w stanie wyrokować, kiedy zakończy się śledztwo rosyjskiej prokuratury, dla której wrak w dalszym ciągu jest głównym dowodem w sprawie. Znając inne tego typu przypadki z historii, można zakładać, iż minie nawet dekada zanim zostanie ono zamknięte. Mając również świadomość jakie jest nastawienie obecnych władz Federacji Rosyjskiej do wewnętrznej rozgrywki politycznej w Polsce śmiem twierdzić, że jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie zanim wrak do ojczyzny powróci.

Zastanawiam się jednak, czy już teraz, prokuratura wojskowa wraz z „ekspertami” Macierewicza, nie powinni szukać konsensusu, w sprawie możliwie jak najmniej szkodliwej dla dalszych czynności śledczych, metody rozczłonkowania wraku. Takie rozwiązanie miałoby wiele zalet. Po pierwsze - koszt i skomplikowanie transportu szczątków Tu-154M z Rosji byłyby o wiele niższe; po drugie – zawsze można by ustalić kilka tras powrotu aby więcej ludzi mogło w jego trakcie oddać hołd najważniejszej polskiej relikwii ostatnich lat; po trzecie – wszelkie komisje śledcze, parlamentarne i nie wiadomo jeszcze jakie, mogłyby pracować jednocześnie i badać detektorami wszelakimi nie wchodząc sobie w drogę i paradę; po czwarte – dzięki takiemu rozwiązaniu zarówno PO jak i PiS mogłyby przez wiele jeszcze czasu swój chocholi taniec nad „sprawą smoleńską” uskuteczniać.
W dobie kryzysu i narastających problemów związanych z zaniechaniami i nieumiejętnością rządzenia, taki temat zastępczy jest czymś nie do przecenienia.

Dlaczego dzisiaj znów de facto o Smoleńsku? Bo mam po dziurki w nosie mówienia, słuchania, czytania i pasania o fotoradarach!

czwartek, 10 stycznia 2013

Wielka Narodowa Zrzuta już w najbliższą niedzielę.


Wielka Narodowa Zrzutka już w najbliższą niedzielę.

Uwolnijmy Bartosza Arłukowicza od kolejnych problemów i złóżmy się na sprzęt dla dzieci i seniorów. Co więcej, wymieńmy lub wyremontujmy sprzęty już do tej pory dzięki Jurkowi Owsiakowi kupione. Jest w Polsce zasada, że "darowanemu koniowi się w zęby nie patrzy" i zapewne właśnie dlatego poza skwapliwym korzystanie z darów WOŚP, nikt się w służbie zdrowia kondycją tych "prezentów" nie przejmuje.
To jest niesłychany skandal ... żeby za klasykiem nie powiedzieć "niesłychana zbrodnia".
Rzućcie zatem okiem, co moi towarzysze przygotowali z tej okazji - SLD gra z WOŚP
Wiem, że jak sami sobie nie pomożemy, to nam ani rząd, ani Donald Tusk a już na pewno Bartosz Arłukowicz, sytuacji nie poprawią!

sobota, 5 stycznia 2013

Jak Palikot dmucha balon.

Tydzień temu nasz lubliński hetman kochany na Twitterze z dumą ogłosił, że ma ponad 101 tysięcy obserwujących. Wydała mi się ta liczba zrazu zastanawiająca. W Polskich warunkach, gdzie premiera obserwuje 25 tysięcy ludzi, choć jest stosunkowo krótko na Twitterze, gdzie Ryszard Kalisz ma 13.645 followersów, choć od dawna jest jedną z barwniejszych postaci politycznego światka, liczba sześciocyfrowa musi budzić respekt.
Jak widać, w niektórych obudziła także naturę badacza. Postanowiłem sprawdzić kim jest stutysięczna armia podglądaczy Palikota. Pierwsza pobieżna analiza wskazuje, że większość z nich to tzw. "jajka", czyli użytkownicy, którzy nawet swojego zdjęcia w profilu nie potrafią lub nie chcą zmienić z przydzielanego standardowo przez TT. Dla upierdliwego badacza, taki wniosek to zbyt mało. Jeden z Twitterian podrzucił mi link do strony na której można sprawdzić strukturę swoich followersów. Żeby zaufać temu źródłu sprawdziłem to na grupie 810 obserwatorów mojego profilu. Wyniki były następujące: 3% fake, 27% inactive, 70% good. Dla ułatwienia przetłumaczę pierwsze dwa określenia: fake - trik, falsyfikat, zwód (tłumaczenie ze strony http://pl.bab.la/slownik/angielski-polski), inactive - nieaktywny.
W przypadku profilu Janusza Palikota (@Palikot_Janusz) o wyniku którego jego posiadacz pisał dane ze sprawdzenia wyglądają następująco: fake - 66%, inactive - 28%, good - 6%. Czy w związku z tym potrzebujecie jeszcze dogłębniejszej analizy podanych danych?
To, że ilość "lubiących" profil Pinokia na FaceBooku, był rasowany przez jego speców od IT, wiedziałem już ciut wcześniej. Być może stąd nadmierna podejrzliwość co do liczby 101 tysięcy. Dziś jest to już 101.872. Gratuluję Januszkowi pomysłowości ale jak widać nic za tym nie idzie. Jego "ugrupowanie" pikuje w sondażach w dół, rozczarowanych jego działaniami przybywa, szeregi partii się kurczą a Ci którzy go zasilają, to tzw. trzecie popłuczyny.
Można w taki sposób, jak to czyni Palikot w internecie, budować swoją pozycję ale widać to dokładnie, że realny świat odbiera to zgoła inaczej.
I już ostatnia uwaga - przy realnej aktywności Palikota na Twitterze liczba ponad 6 tysięcy obserwujących wydaje się bardzo realna a to jak nic daje wynik 6% z 101.872.

Czy można być jednak tak obłudnym żeby się chwalić świadomie rasowanym wynikiem? A może JP przyjmuje już za prawdę to, co sam wraz ze swymi służbami wymyśli/wyprodukuje/wydrukuje (niepotrzebne skreślić).

Jeśli wy również chcecie przeanalizować obserwatorów swojego profilu to zachęcam do odwiedzenia strony http://fakers.statuspeople.com/Fakers/Scores 

środa, 2 stycznia 2013

Dlaczego Gierek nadal wzbudza tyle emocji?

Zastanawiam się skąd ten rwetes o promocję dokonań Edwarda Gierka? 
Czyżby "państwo redaktorstwo" bało się, że nagle okaże się, iż tak znienawidzony i opluwany przez nich okres naszej narodowej historii wcale nie był czasem ciemności, głodu i terroru? 
Czy poznając prawdę o działaniu I sekretarza PZRP w latach 1970-80, wielu rodaków uzna, że byli przez lata okłamywani przez "wolne" środki masowego przekazu? 
A może to strach przed tymi, którzy we własnych czterech ścianach, do dziś wzdychają z tamtymi czasami i z rozrzewnieniem je wspominają? Chyba nikt ich do tej pory rzetelnie nie przeliczył a wydaje mi się, że warto by było.
Nie ma się czego obawiać, jeśli Gierek był taki straszny, to SLD nijak nie będzie w stanie jego obrazu teraz zmienić.
Co jednak będzie, kiedy fakty przemówią za I Sekretarzem?
Osobiście z niecierpliwością czekam na zapowiadaną na 5 stycznia pierwszą konferencję na ten temat i pierwszą dawkę danych.