Drogi początkujący polityku, spójrzmy prawdzie w oczach – nie dostałeś się do sejmu. To nie jest koniec świata.
Po pierwsze – już samo to, że na początku twojej kariery trafiłeś na listy wyborcze jest niesamowitym sukcesem. Widocznie albo zrobiłeś wokół siebie dobry klimat i zaprezentowałeś się jako obiecujący „narybek” albo twoja partia miała zbyt małą ławkę potencjalnie lepszych kandydatów. Tak czy inaczej pokazałeś na czym ci zależy i postanowiłeś o to zawalczyć.
Po drugie – pamiętaj, że swój udział w kampanii ty będziesz pamiętał długo a większość wyborców zapomni już jutro. Oczywiście jest grupa ludzi, którzy będą pamiętali dokładnie twój wynik wyborczy ale oni pamiętają również to, że w siódmej klasie podstawówki puściłeś bąka na lekcji.
Po trzecie – jeśli nie byłeś na „jedynce” albo dobrych numerach takich jak 7, 13 albo na „ostatku”, to i tak miałeś niewielkie szanse na mandat. Z list świeżych ugrupowań na ogół wchodzą pierwsi. Powód – statystyczny wyborca nie wnika w życiorys a przede wszystkim w program kandydata na swojego reprezentanta. Decyzje podejmuje najczęściej nad kartą do głosowania a tam nie ma innych informacji niż numer i nazwisko. Wyborca ufa zatem partii, że na najlepszym miejscu wystawiła najlepszego kandydata, co nie zawsze musi być prawdą. Jeśli na kampanie przeznaczyłeś dużo pieniędzy, to jest szansa, że zapadłeś mu w pamięć. Gdy twój budżet był jednak niewielki, to prawdopodobnie przysporzyłeś głosów koledze z pozycji numer jeden. No chyba, że stałeś się obiektem wybitnej nagonki mediów na swoją skromną osobę lub umyślnie sprowokowałeś kilka skandali. Skoro jednak martwi cię słaby wynik, to tego nie zrobiłeś.
Wszystko to wzięte do kupy powinno cię jednak przekonać, że jako człowiek nieznany na swoim terenie i tak uzyskałeś dobry wynik, no chyba że nie przekroczył on w twoim przypadku liczby 89.
Powinieneś teraz szybko o kampanii zapomnieć, przejrzeć kalendarz nadchodzących wyborów i obmyślić strategię w których i jak dostać się na lepszą pozycję na liście a przede wszystkim jak zapaść wyborcom w pamięć.
Twórca największej niespodzianki w wyborach 2011, Janusz Palikot, na swoja rozpoznawalność pracował bardzo mocno przez ostatnich 5 lat w parlamencie. O wcześniejszych działaniach nie będę wspominał, bo to inna bajka. Ty nie będziesz miał aż takich możliwości ale przy odrobinie samozaparcia i kreatywności dasz sobie radę. Jeśli nie masz już teraz co najmniej dwóch pomysłów na nadchodzący rok udaj się do jakiegoś specjalisty od PR-u politycznego i potraktuj to jako inwestycję w przyszły sukces.
Najważniejsze jednak żebyś w partii z uśmiechem na ustach działał dalej, mocniej, ciężej. Zbyt wielu czeka na to żeby być na kolejnej liście właśnie na twoim miejscu.
PS. Jeśli twoja partia również nie dostała się do parlamentu, to zrzucasz całą winę na "góre" i nie masz żadnego problemu ... poza znalezieniem lepszej partii ;)
:-) PRaca się opłaca. Nie teraz to później.
OdpowiedzUsuń