Apostazja – to bardzo modne ostatnio zjawisko. Dużo się o niej mówi, nieco mniej się czyni ale prawdopodobnie coraz częściej będziemy się z nim stykać. Zastanawia mnie tylko jaki ma ono sens?
„Współcześnie apostazja rozumiana jest jako świadome, dobrowolne i publiczne wyrzeczenie się przynależności do Kościoła. Skutki apostazji mogą również zostać wywołane niekoniecznie z inicjatywy zainteresowanego, lecz na podstawie świadectwa świadków, którzy potwierdzają taką decyzję i wolę apostaty." Tyle Wikipedia a teraz moje, może trochę pokrętne podejście do tematu.
Zostałem ochrzczony jako niemowlak, pierwszą komunię przyjąłem jako ośmiolatek, mając czternaście lat otrzymałem sakrament bierzmowania i co? Wszystkie podstawowe sakramenty przyjąłem jako człek niepełnoletni. Dlaczego wiec muszę pisemnie odstąpić od kościoła, do którego się nie zapisywałem?
Zaśpiewacie mi zapewne:
„Com przyrzekł Bogu przy chrzcie raz,
Dotrzymać pragnę szczerze.
Kościoła słuchać w każdy czas,
I w świętej wytrwać wierze."
Tylko że ja nic nikomu nie przyrzekałem a już na pewno nie podczas chrztu. No chyba, że pobekiwanie podczas lania mi wody na głowę uznamy za takowe.
Myślę, że coś jest tu nie w porządku. Rozumiem gdybym wraz z otrzymaniem dowodu osobistego szedł do proboszcza i własnoręcznym podpisem sankcjonował przynależność do parafii a tym samym do zbiorowości katolików. Nie przypominam sobie nic podobnego.
Idąc dalej tym tokiem rozumowania możemy każdemu noworodkowi przydzielić jakieś zadanie na przyszłość i wmawiać mu, że dopóki pisemnie nie unieważni "swojego" zobowiązania będzie musiał je wypełniać.
Jeśli o mnie chodzi, nie widzę w tym najmniejszego sensu. Poza tym, czy w polskim prawodawstwie jest choć wzmianka o takich praktykach? Jest ponoć w prawie kanonicznym ale czy ono mnie dotyczy skoro j/w?
tu chodzi o statystyki...kosciol liczy ilu ma wiernych,bospora czesc daje datki i latwiej ,to przeliczyc na zlotowki...chrzest to wpis do ksiegi,zeby proboszcz wiedzial ile ma "owieczek".sam akt wiary jest dobry...ale kosciol,to nie wiara a ksiadz nie Bog.nie uznaje spowiedzi ,bo jak moze mnie rozgrzeszyc gosc,ktory tak jak i ja zostal poczety w "grzechu" ,pije ,pali i czesto uprawia bardziej nielegalny sex niz ja.przepracowalem kilka lat dla ksiezy i wiem co sie dzieje...co do samej apostazji,to utrudniaja jak tylko moga. powinno byc tak ze ide do ksiedza,mowie ze odchodze,podaje dane i on sam wszystko zalatwia.
OdpowiedzUsuńApostaci nie zmieniają
OdpowiedzUsuństatystyk kościelnych.
Wg Instytutu Statystyk
Kościoła Katolickiego
apostaci wliczają się w
poczet katolików,gdyż akt
apostazji nie skutkuje
wykreśleniem z księgi chrztu,
tylko adnotacją o wystąpieniu
z KK.Tylko ci spośród nas, którzy
nie zostali ochrzczeni nie są
wliczani do kościelnych statystyk.
A ISKK podaje do GUS informacje o
ilości katolików w kraju.
Niemniej uważam, że apostazja jest aktem
uczciwości wobec KK, z którą człowiek się
nie identyfikuje.
Pozdrawiam,
Nina
"Niemniej uważam, że apostazja jest aktem
OdpowiedzUsuńuczciwości wobec KK, z którym człowiek się
nie identyfikuje. "
W pewnym sensie to jest rzeczywiście akt uczciwości, mimo, że nie swoje "błędy" się prostuje lecz rodziców, którzy swoją wolą zdecydowali za młodego człowieka.
Z drugiej strony: po co się o to starać skoro, jak pisze Wojciech, procedura jest niezbyt jawna i postępowanie utrudnione ze strony tych wobec których Nina sugeruje uczciwe postępowanie?
Bardziej wobec samego siebie jest to uczciwość,
OdpowiedzUsuńco przekłada się na uczciwość wobec KK : )
Procedura jest jawna, tylko zawiła i celowo
pogmatwana : )
Nie uczestniczę ani w życiu (żadnego) kościoła, ani w żadnych praktykach religijnych. Oczywiście, zgodnie z "wiodącą" tradycją polską zostałem ochrzczony, przyjąłem komunię św.; ba - nawet maturę zdawałem u Pijarów w Krakowie (tam też zostałem bierzmowany). Dlaczego tak się stało - to inna sprawa. W każdym razie roczny pobyt w krakowskim internacie pijarskim był "gwoździem do trumny" mojej i tak już wówczas wątłej wiary. KK mnie najczęściej irytuje, ale nie przyszłoby mi do głowy walczyć z kościołem czy wiarą innych ludzi. Żyjemy wspólnie na tej ziemi, w tym kraju, w naszym społeczeństwie. Nieobce mi są chrześcijańskie obyczaje (Wielkanoc, Wigilia etc.), w formie właśnie tradycji polskiej, nie: "wyznania wiary". Ale apostazja? Po co mi nieodzowny w przypadku podjęcia kroków oficjalnego wystąpienia z kościoła kontakt z panami w czerni? Panu księdzu z mojej parafii powiedziałem, że nie życzę sobie wizyt "po kolędzie". Inaczej byłoby, gdybyśmy płacili podatek kościelny w PL (tak jak np. w Niemczech), a jego uniknięcie byłoby możliwe wyłącznie poprzez apostazję - wtedy nie wahałbym się. Czy fałszuję (biernie) statystyki KK? Może - ale co mnie to obchodzi?
OdpowiedzUsuńApostata nie walczy z KK ani wiarą innych
OdpowiedzUsuńludzi.To akt wobec samego siebie : )
Nikt nikogo nie nakłania ani zmusza do
apostazji ( w tym RP ).
Akcja naszego Ruchu, czy portale informacyjne
o apostazji, dotyczą osób, które dawno noszą
się z zamiarem dokonania tego aktu i ma im to
tylko ułatwić.
Fałszowanie statystyk KK ( nie ma podziału na
czynne i bierne )ma kolosalne znaczenie
w kontekście mandatu na politykę prokościelną.
A ja żadnej apostazji składać nie mam zamiaru. Do kościoła nie chodze od wielu lat, i mam w nosie ich kartoteki, i statystyki. Kiedyś jedna babka z kółka różańcowego przyszła do domu, i oświadczyła, że jak należę do parafii, to mam obowiązek płacić składki na jej utrzymanie. Pogoniłem babę, że mało sie nie zabiła na schodach, i koniec. Wisi mi, czy kościół mnie uważa za członka, czy nie.
OdpowiedzUsuńTroszkę mi to przypomina wszystkie promocje dołączane do wielu usług które wykupuję. Ba nie można z tych promocji zrezygnować przy podpisywaniu umowy. Sprzedawca liczy, że klient o niej zapomni i często tak rzeczywiście jest, ale w końcu mija okres promocji i przypominamy sobie o niej przy pierwszej większej fakturze...
OdpowiedzUsuńM.Ś.