Tweetnij Obserwuj @MRGrzegorczyk

środa, 15 maja 2013

Toaletowa Polska


... czyli podróżnego w potrzebie przypadków kilka.


Pociąg "Karkonosze" godz.05.13 - toaleta w całkiem przyzwoitym wagonie przypomina o odległych niestety czasach jego produkcji. Swoją drogą, zawsze dziwi mnie, dlaczego liftingowi poddaje się przedziały a toalety jedynie maluje, zawsze na ten sam, koszmarny szary kolor i to jeszcze w sposób, nie dający złudzeń, która warstwa farby została właśnie położona.
Pomijając wygląd, bo w potrzebie człowiek staje się mniej wybredny, to brak wody w spluczce może zadziałać odstraszajaco. Po pierwsze chciałoby się zmyc pozostałości po poprzedniku, a po drugie świadomość niemożności posprzątania po sobie jest dość ochydna.
Nic to, natura nie wzywa jeszcze tak mocno, pociąg zbliża się do mojej stacji więc, na stałym lądzie na pewno będzie lepiej.
Opole godz.05.41 - Dworzec PKP w remoncie, toalety nie działają. Jelita wzywają ale cóż robić? Biegnę dalej.
Opole godz.05.52 - Dworzec PKS jedyna toaleta mieści się w poczekalni ale ta otwierana jest o g. 07.00. Do odjazdu autobusu mam niecałe czterdzieści minut. Za dużo na mękę, za mało na szukanie czynnego wychodka. Na szczęście pamiętam okolice jeszcze z czasów studenckich więc liczę, że po latach znajdę taki prozaiczny dziś Eden. Nic z tego. Ani na Krakowskiej, ani na równolegle do niej ulicy Kołłątaja nie ma żadnego czynnego lokalu. Hotel Mercury o tej porze też nie obsługuje takich przypadków.
Na szczęście nie zawodzi technika odkladania grubszych spraw na później. Niezdrowe to ale w polskich realiach niejednokrotnie jedyne wyjście.
Kluczbork g.09.07 - wciąż chodzę z ciężarem, który doskwiera coraz bardziej. Do tej pory jeszcze udawało się uniknąć nieodwołalnego ale dłużej się nie da. Po serii pytań do obsługi dworca autobusowego udaje się ustalić wreszcie drzwi do "raju". I jakiez jest moje rozczarowanie, eufemistucznie to ujawszy, kiedy okazuje się iż są zamknięte na klucz. Może powinienem o niego poprosić w kasie, jak na niejednej polskiej stacji benzynowej. Okazuje się, że nie - pan obsługujący ten przybytek GDZIEŚ poszedł. Zapasowego klucza nie ma, nikt nie wie gdzie się kałboy podział a mój dramat narasta. Tym bardziej, że za kilkanaście minut odbędzie mój autobus do Wrocławia. Wściekłość jest już chyba bardzo dobrze widoczna, bo obsługa zaczyna szukać zguby.
Jest, znalazł się, na placu parkingowym, bo chłop obskakuje dwa biznesy jednocześnie. Ja zamiast się jednak cieszyć, że wreszcie pozbylem się ciezaru, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że przenioslem się w czasie do lat dzieciństwa. Tak, w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia kible, bo inaczej nie można tego nazwać, wyglądały dokładnie tak samo. I to na ogół tak wyglądały sracze przy halach produkcyjnych, warsztatach samochodowych, na dworcach PKP i PKS etc.
Te same ciasne pomieszczenia, te same błękitne umywalki, takie same siermiezne baterie, zawsze cieknace gornopluki, deski sedesowa wykonane z czegoś gietkiego, co dawało wrażenie śniadania na gazecie rozłożonej na lekko pozolklej misce ustepowej. Na ścianach płytki niegdyś białe, popekane, do wysokości 120 cm. Nad nimi pokazany farba tynk nierówny jak struktura dzisiejszych fasad zwana barankiem. Wieszaczka ani widu ani słuchu, więc jeśli jesteś w marynarce albo nie daj Boże w płaszczu, to na bank go wybrudzisz. Klamka i zasuwa przypomina raczej zamknięcie szopy narzędziowe na działce i to z lat osiemdziesiątych.
Jestem woda i mydło w płynie, na szczęście ale już ręczników jednorazowych brak, więc albo wychodzisz z mokrymi dłońmi albo osuszasz je papierem toaletowym, który, co przyjmuje z radością, nie jest reglamentowany przez kałboya.
Jedyne co ciśnienie się w takiej chwili ma myśl i usta to: "syf, kiła i mogila" ... a wszystko to, za jedyne 1,50zl.
I gdyby nie ostateczna ulga, swą frustracje poranka wykrzyczalbym facetowi obsługującemu ten chlew prosto w twarz a tak spadła ona na Ciebie. Gdyby nie placząca się gdzieś na dnie duszy poprawność polityczna, odpowiedzialnym jeszcze, że nasza Polska dalej jest obrona jak przed laty, ale nie mogę się tak wyrazić, bo kocham ten "dziki kraj" ... na swój sposób.

4 komentarze:

  1. Tak, kolego, tak wyglądały w latach siedemdziesiątych nie tylko kible. Taka siermiężna była cała gierkowska Polska.
    A w kiblu dostawałeś odmierzone linijką 20 cm papieru toaletowego i kombinowałeś, jak to wykorzystać do czysta.
    A wychodząc z kibla spotykałeś na ulicy rozentuzjazmowany tłum, bo właśnie "rzucili" papier toaletowy i "dają" każdemu po dziesięć rolek!
    Pamiętaj o tym, kolego. Gdy razem z innymi będziesz podczas rocznicowej fety w Sejmie, lizał d... Gierkowi. I wpisywał go na sztandary.
    Cóż, jaka partia, takie sztandary.
    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakładam, że skoro przeczytales mój tekst to znasz moja postawę i opinie z socjalmediow. Tym bardziej się dziwię ostatnim dwóm akapitom Twojego komentarza. Cóż, widać obsobaczenie politycznego konkurenta jest najważniejsze.
      Poza tym, zaskakuje mnie, że nie potrafisz się pod swoimi słowami podpisać z imienia albo chociaż nicka. Szkoda.

      Usuń
  2. Cóż, powtórzę: jaka partia, takie standardy. Jeszcze wczoraj wyciągałem rękę do Twojego kolegi Wenderlicha w Forum. A on potrafi tylko na tę rękę napluć.
    Martwi mnie to, bo czasy idą nieciekawe. Piszę dziś o tym na partyjnym blogu.
    A nick? I tak wiadomo, kto zacz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wincenty, od kiedy Ty taki chętny do współpracy z nami jesteś. Z tego co pamiętam zawsze bliżej Ci było do PO niż "komuchow" jak to okreslales. Czy zbliżenie jest wynikiem sondaży czy jakiś kolejnej ofensywy Twojego guru, żeby rozwalić jednoczaca się lewice?
      Proponuje Ci żeby każdy zajmował się własnym podwórkiem, bo powodów do porządków każdy z nas trochę ma.

      Usuń