Tweetnij Obserwuj @MRGrzegorczyk

niedziela, 23 lutego 2014

Brązowy makiawelizm.

Kanadyjczycy podejrzewają naszych panczenistów o odpuszczenie biegu półfinałowego i zachowanie tym samym więcej sił na walkę o miejsce na podium zawodów drużynowych. I wcale im się nie dziwię, bo sam oglądając ten bieg uśmiechałem się pod wąsem. "Bardzo dobra taktyka" - pomyślałem sobie. Holendrzy są w panczenach tak mocni, że wyplucie płuc w półfinale, z góry będąc przegranym, sensu nie miało żadnego.
Co więcej, nasi Chłopcy byli zapewne przygotowani na ewentualny cud w postaci upadku jednego z "wiatraków", bo tylko takie nieszczęśliwe zdarzenie, z mocnym akcentem na "tylko", mogło dać im wygraną.
Czy w takich okolicznościach, brak motywacji do wyciskania z siebie siódmych potów i katowanie organizmu miało jakikolwiek sens? Dla mnie, oczywiście żadnego. Jeśli Kanadyjczycy stwierdzili, że mają jakiekolwiek szanse w walce z Koreańczykami, to chwała im za to i ich postawa w samym już biegu jest godna poklasku. Ciekawy jestem jednak, co ci sami cwaniacy zrobiliby, gdyby mieli stanąć w szranki z Holendrami. Nie jestem hazardzistom ale stawiam bułki przeciw kamieniom, że zachowaliby się dokładnie tak samo. Rozumiem też, że pierdoły jakie opowiadają na konferencjach prasowych są przekazem skierowanym do swoich rodaków, aby usprawiedliwić brak, być może dużo wcześniej zapowiadanych, sukcesów.
Nie od dziś idee Machiavellego są i w sporcie obecne i nie dostanie konia z rzędem ten, kto w swej obłudzie temu zaprzecza. Osobiście wolę naukę znacznie starszego stratega jakim był Sun Tzu. Ten to dopiero pragmatycznie podchodził do świata i wszelkich w nim przejawów rywalizacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz