Tweetnij Obserwuj @MRGrzegorczyk

czwartek, 23 maja 2013

Miękki Donald

Cofając się pamięcią do lat dzieciństwa, jednym ze wspomnień jest guma, ba obiekt westchnień wszystkich dzieci z okolicy, czyli Donald. Na wyposażeniu zawsze był malutki komiks, który wzbogacał domowe kolekcje, opakowanie ze względu na różne kolory też było cenne.
Ta kultowa, zachodnia a więc bardzo słabo dostępna w latach siedemdziesiątych balonówka zaraz po rozgryzieniu była cudownie miękka i plastyczna. Wydmuchiwane z niej bańki były piękne, wielkie i pękając oblepiały niemal pół dziecięcej twarzy ale świetnie się od skóry odklejały. Po długim żuciu robiła się twarda i zdecydowanie mniej przyjemna. Na ogół był to sygnał do zakończenia przygody w tym właśnie egzemplarzem.

Po co te reminiscencje? Skojarzenie nasunęło mi się już jakiś czas temu, kiedy po raz kolejny premier Tusk, w którąś ze śród zapowiedział, że w poniedziałek obwieści co zrobi z Jarosławem Gowinem, kiedy ten był jeszcze ministrem. Za każdym razem wszyscy, którzy interesują się polityką i ci, dla których jest ona pracą, zaczynali kilkudniową debatę pt. "Wywali go czy nie?" To oczywiście kiedyś musiało się znudzić, więc wczoraj, nomen omen znowu w środę, Donald Tusk zapowiada, że "jutro zaprezentuję plan szybkich działań w PO", która nie ukrywa już, iż ma wewnętrzny problem.
Oczywiście nie będę się zajmował tym jak duży on jest, bo o tym mówią wszyscy. Dla mnie tragiczny jest, prezentowany po raz kolejny, schemat zapowiedzi tego co się wie ale się nie powie. Dlaczego? Bo nie. Ale przecież prosimy. No to co z tego? Powiem jutro.
Obserwując te dziecinne zagrywki premiera mam wrażenie, że albo już odprawił Ostachowicza albo tenże jest wypalony do cna. Powinien go Donald "Dojutrek" wysłać na wypoczynek do Peru albo na wiosenne szusowanie na lodowcu.

Od premiera czterdziesto milionowego państwa należy żądać profesjonalizmu ale przede wszystkim powagi, ale nasz ma z tym, jak widać duży problem. Skończył się już widać luźny ciąg, gdy nie trzeba było właściwie robić nic, żeby wygrywać wybory, gdzie wystarczyło nie przeszkadzać przedsiębiorcom żeby zachować dobre wyniki gospodarki i być "zieloną wyspą", gdzie notowania pomimo kilku afer pozostawały na niezmienionym poziomie.
Ale to se ne vrati, jak powiadają nasi południowi przyjaciele. Czas ślizgania się na pozostałościach wielkiej górki po rządach lewicy, bezpowrotnie się skończył. Jeśli się jednak nie potrafi rządzić i nie ma się koncepcji na przeżycie w kryzysie, zostaje tylko pijar ale i ten, jak widać, mocno się już w PO zużył. Dlatego też "Dojutrek" zapowiada, słynny "objazd włości Tuskobusem". Tylko nieliczni jednak dają się nabrać na to, że premier będzie rozmawiał z ludźmi o sytuacji w kraju. On zaczyna zwyczajny objazd struktur Platformy Obywatelskiej w ramach kampanii wyborczej w partii. Nie wiem tylko dlaczego pieniądze na ten cel maja być wydawane z państwowej kasy? Czyżby PO za mało miała pieniędzy z subwencji?
Mam nadzieję, że niebawem, ktoś głośno się o te kwestie upomni.

Szykuje się premierowi jeszcze jeden problem więc zamiast bronić "Zegarmistrza" i innych przekręciarzy z Trójmiasta, powinien zabezpieczyć to co dla każdego powinno być najważniejsze, czyli rodzinę. Mam bowiem niejasne przeczucie, że latorośl może znowu popaść w kłopoty ... i to już nie długo.

wtorek, 21 maja 2013

Towarzyszko/Towarzyszu wróć!

W najbliższym czasie przedstawię Zarządowi Krajowemu SLD projekt uchwały przywracający zwrot "Towarzyszko/Towarzyszu" jako oficjalny zwrot partyjny.
Obecne tytułowanie się per "Koleżanko/Kolego" po pierwsze nie jest naturalne dla formacji lewicowych, nie odróżnia nas od innych grup społecznych i są sytuacje gdy kompletnie nie odzwierciedla panujących między członkami partii stosunków. W tym kontekście słowo "Towarzysz" nawet pomimo osobistych niechęci bardziej będzie do rzeczywistości przystające.

Szersze uzasadnienie zawarte będzie w gotowym już projekcie, który zapewne po oficjalnym jego złożeniu wycieknie na mojego bloga :)

środa, 15 maja 2013

Toaletowa Polska


... czyli podróżnego w potrzebie przypadków kilka.


Pociąg "Karkonosze" godz.05.13 - toaleta w całkiem przyzwoitym wagonie przypomina o odległych niestety czasach jego produkcji. Swoją drogą, zawsze dziwi mnie, dlaczego liftingowi poddaje się przedziały a toalety jedynie maluje, zawsze na ten sam, koszmarny szary kolor i to jeszcze w sposób, nie dający złudzeń, która warstwa farby została właśnie położona.
Pomijając wygląd, bo w potrzebie człowiek staje się mniej wybredny, to brak wody w spluczce może zadziałać odstraszajaco. Po pierwsze chciałoby się zmyc pozostałości po poprzedniku, a po drugie świadomość niemożności posprzątania po sobie jest dość ochydna.
Nic to, natura nie wzywa jeszcze tak mocno, pociąg zbliża się do mojej stacji więc, na stałym lądzie na pewno będzie lepiej.
Opole godz.05.41 - Dworzec PKP w remoncie, toalety nie działają. Jelita wzywają ale cóż robić? Biegnę dalej.
Opole godz.05.52 - Dworzec PKS jedyna toaleta mieści się w poczekalni ale ta otwierana jest o g. 07.00. Do odjazdu autobusu mam niecałe czterdzieści minut. Za dużo na mękę, za mało na szukanie czynnego wychodka. Na szczęście pamiętam okolice jeszcze z czasów studenckich więc liczę, że po latach znajdę taki prozaiczny dziś Eden. Nic z tego. Ani na Krakowskiej, ani na równolegle do niej ulicy Kołłątaja nie ma żadnego czynnego lokalu. Hotel Mercury o tej porze też nie obsługuje takich przypadków.
Na szczęście nie zawodzi technika odkladania grubszych spraw na później. Niezdrowe to ale w polskich realiach niejednokrotnie jedyne wyjście.
Kluczbork g.09.07 - wciąż chodzę z ciężarem, który doskwiera coraz bardziej. Do tej pory jeszcze udawało się uniknąć nieodwołalnego ale dłużej się nie da. Po serii pytań do obsługi dworca autobusowego udaje się ustalić wreszcie drzwi do "raju". I jakiez jest moje rozczarowanie, eufemistucznie to ujawszy, kiedy okazuje się iż są zamknięte na klucz. Może powinienem o niego poprosić w kasie, jak na niejednej polskiej stacji benzynowej. Okazuje się, że nie - pan obsługujący ten przybytek GDZIEŚ poszedł. Zapasowego klucza nie ma, nikt nie wie gdzie się kałboy podział a mój dramat narasta. Tym bardziej, że za kilkanaście minut odbędzie mój autobus do Wrocławia. Wściekłość jest już chyba bardzo dobrze widoczna, bo obsługa zaczyna szukać zguby.
Jest, znalazł się, na placu parkingowym, bo chłop obskakuje dwa biznesy jednocześnie. Ja zamiast się jednak cieszyć, że wreszcie pozbylem się ciezaru, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że przenioslem się w czasie do lat dzieciństwa. Tak, w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia kible, bo inaczej nie można tego nazwać, wyglądały dokładnie tak samo. I to na ogół tak wyglądały sracze przy halach produkcyjnych, warsztatach samochodowych, na dworcach PKP i PKS etc.
Te same ciasne pomieszczenia, te same błękitne umywalki, takie same siermiezne baterie, zawsze cieknace gornopluki, deski sedesowa wykonane z czegoś gietkiego, co dawało wrażenie śniadania na gazecie rozłożonej na lekko pozolklej misce ustepowej. Na ścianach płytki niegdyś białe, popekane, do wysokości 120 cm. Nad nimi pokazany farba tynk nierówny jak struktura dzisiejszych fasad zwana barankiem. Wieszaczka ani widu ani słuchu, więc jeśli jesteś w marynarce albo nie daj Boże w płaszczu, to na bank go wybrudzisz. Klamka i zasuwa przypomina raczej zamknięcie szopy narzędziowe na działce i to z lat osiemdziesiątych.
Jestem woda i mydło w płynie, na szczęście ale już ręczników jednorazowych brak, więc albo wychodzisz z mokrymi dłońmi albo osuszasz je papierem toaletowym, który, co przyjmuje z radością, nie jest reglamentowany przez kałboya.
Jedyne co ciśnienie się w takiej chwili ma myśl i usta to: "syf, kiła i mogila" ... a wszystko to, za jedyne 1,50zl.
I gdyby nie ostateczna ulga, swą frustracje poranka wykrzyczalbym facetowi obsługującemu ten chlew prosto w twarz a tak spadła ona na Ciebie. Gdyby nie placząca się gdzieś na dnie duszy poprawność polityczna, odpowiedzialnym jeszcze, że nasza Polska dalej jest obrona jak przed laty, ale nie mogę się tak wyrazić, bo kocham ten "dziki kraj" ... na swój sposób.

sobota, 4 maja 2013

Stanisław Wittgenstein o obchodach Święta Pracy


Dziś udostępniam swoje łamy dla tekstu Stanisława Wittgensteina. Przeczytajcie a będziecie wiedzieli dlaczego. Ja podpisuję się pod nim obiema rękami.


"Skandaliczne i haniebne zachowanie władz państwowych z okazji Święta 1-Maja

Święto ludzi pracy - 1-Maja jest póki, co świętem państwowym.

Niestety władze państwowe tj. Prezydent , Premier RP wywodzące się z prawicowo-liberalnej partii od lat to święto ignorują. Zachowują się tak jakby tego święta nie było. Jest to przykre i uwłaczające dla ludzi pracy, że ich demokratycznie wybrane władze dystansują się od ich święta. Jest to swoisty bojkot tego święta przez premiera, rząd, prezydenta a także władze samorządowe w miastach i powiatach. Co więcej od kilku lat próbuje się stwarzać konkurencyjne obchody w sąsiadujących ze świętem 1-Maja dniach tak, aby przyćmić to święto innymi wydarzeniami jak np. Święto Flagi – 2 Maja.
W związku z tym, że od 2004r. ten dzień kojarzy się także z przyjęciem Polski do Unii Europejskiej (podpisanie traktatów akcesyjnych do Unii przez premiera L. Millera i prez. A. Kwaśniewskiego) to pan Prezydent próbuje zmienić charakter tego święta i w swoim przemówieniu w tym dniu akcentował rocznicę przystąpienia do Unii a o święcie ludzi pracy powiedział (przyp. w dniu 01.05.2013r. w Łazienkach Warszawskich) tylko, że było to święto komunistyczne – a więc w domyśle „wyklęte”. Jest to oczywiście świadome zakłamywanie historii tego święta przez przedstawicieli prawicy, która dba o interesy klas posiadających a ma w głębokim poważaniu interes ludzi pracy najemnej. Żadnych życzeń od władz dla obywateli, żadnych obietnic zmiany polityki na bardziej prospołeczną, cisza. A przecież to święto jest i było dawniej - obchodzone nie tylko w krajach socjalistycznych jak PRL i komunistycznych jak CHRL czy Związek Radziecki ale także w wielu innych krajach w tym kapitalistycznych jak np. Włochy, Francja. 1 Maja – symbol walki o prawa pracownicze, bynajmniej nie wywodzi się z komunizmu, ale jednego z najbardziej kapitalistycznych i neoliberalnych krajów – USA. A władze zachowują się tak jakbyśmy żyli w kraju, gdzie prawa pracownicze są dostrzegane i co ważniejsze rozumiane przez władze naszego państwa. Jakby problem wykluczenia społecznego, zjawisko „working poor” było marginalne, a w zasadzie nie istniało. Jakby prawa pracownicze były przestrzegane i respektowane. Panie Prezydencie 1-Maja nie jest świętem wejścia Polski do Unii Europejskiej. W dniu 1 maja jest co najwyżej rocznica wejścia Polski do Unii lecz jako święto 1-Maja jest Świętem Ludzi Pracy.
Jest to skandaliczne i haniebne zachowanie władz państwowych, że nie organizują oficjalnych obchodów święta państwowego.
Tak jak władze PRL-u starały się przeciwstawić tradycji i dacie 3-Maja właśnie tradycję i datę 1-Maja tak obecnie jest dokładnie odwrotnie. Głośno i namaszczeniem czci się święto 3-Maja za zupełnie ignoruje święto 1-Maja. W przeszłości PRL-owskiej – podobnie jak w innych krajach socjalistycznych, obchody tego święta miały specjalny charakter. Bardzo był akcentowany internacjonalistyczny aspekt tego święta.
Uczestnictwo też nie zawsze było dobrowolne. Tu trzeba przypomnieć – wobec mitów i przekłamań jakie obecnie dominują w prawicowych mediach (lewicowych mediów praktycznie nie ma) jak faktycznie było z obowiązkiem uczestniczenia w pochodach 1-Majowych w PRL-u. Najważniejszym stwierdzeniem jest to, że w różnych dekadach PRL-u wyglądało to różnie. Od twardego egzekwowania uczestnictwa w obchodach po w początkach PRL-u po zupełną dowolność pod koniec PRL-u. W czasach gomułkowskich (1956 -1970) i wcześniej uczestnictwo dla pracowników zakładów państwowych i instytucji państwowych - czyli prawie wszystkich - było obowiązkowe. Każdy zakład, każda instytucja wystawiała „swoją drużynę” starając się aby reprezentacja załogi była jak najbardziej liczna i widoczna w czasie pochodu. Dystansowanie się od udziału w pochodzie 1-Majowym było źle widziane przez władze i chociaż nie miało bezpośrednich konsekwencji to mogło wpływać i zapewne w wielu przypadkach wpływało negatywnie np. na możliwości awansu pracownika, obejmowania kierowniczych stanowisk z rekomendacji partii itp. W czasach Edwarda Gierka (dekada 1971 -1980) było już swobodniej. Odczuwalnych konsekwencji z powodu braku udziału w pochodzie praktycznie nie było. Co sprytniejsi mogli się wymówić „chorobą babci” lub innymi rodzinnymi powodami. Udział w pochodach to była domena związków zawodowych oraz członków partii (członków PZPR było 3 mln.) i ich rodzin. Za Jaruzelskiego czyli w dekadzie 1981-1989 praktycznie nie było już żadnego obowiązkowego uczestnictwa w pochodach a same pochody były mniej liczne i zakłócane przez kontrdemonstracje organizowane przez solidarnościową opozycję.
Należy zatem zapytać dlaczego władze państwowe nie organizują obchodów święta państwowego ? W czym jest gorsze obchodzenie i pamiętanie o tradycji 1-Majowej od tradycji i pamięci 3-Majowej ? Przecież i z jednym i z drugim świętem wiążą się wspaniałe idee. 3 Maja to idea zerwania z monarchią i ustanowienia władz w sposób demokratyczny tak, aby suweren, czyli naród mógł decydować o sobie i aby podstawowe prawa narodu były zagwarantowane w Konstytucji. Szlachetna i piękna idea. Godna upamiętnienia w postaci święta państwowego i corocznych obchodów. A 1-Maja ? Też piękna idea.
Idea aby ludzie ciężkiej pracy bezlitośnie wyzyskiwania przez XIX-wieczny kapitalizm byli godnie i po ludzku traktowani, aby mieli swoje pracownicze prawa i aby te prawa były przestrzegane. Też piękna idea godna upamiętnienia w formie święta państwowego. Wielkoprzemysłowa klasa robotnicza była przez ponad 2 stulecia czyli od czasów rewolucji przemysłowej, obok handlu - źródłem bogactwa narodów. Ale to bogactwo było budowane poprzez nieludzką eksploatację jakbyśmy dzisiaj powiedzieli „human resources”. Pod koniec XIX wieku ci ludzie upomnieli się o swoją godność, nie chcieli być tylko „zasobem ludzkim” dla kapitału w procesie produkcyjnym . Ale temat godności człowieka pracującego wcale nie przeszedł do historii. Także w dzisiejszych czasach ta godność jest deptana a pracownicy często są nadmiernie eksploatowani i wyzyskiwani, są na liczne zupełnie współczesne przykłady.
Niestety nasze władze tak nie myślą. Ignorowanie obchodów Święta Pracy 1-Maja nie świadczy źle o święcie tylko świadczy źle o władzy. Przecież oficjalne obchody tego święta nie muszą się odbywać w formie pochodów, marszów. Władze państwowe mają całą gamę możliwości jeśli chodzi o możliwe formy obchodów tego święta. Nie korzystają z żadnej. Nie może być tak, ze sympatie czy antypatie partyjne partii aktualnie rządzącej – w tym przypadku prawicowej PO - przenoszą się i decydują o tym czy dane święto państwowe ma być obchodzone czy nie. Takie myślenie o państwie nie powinno mieć miejsca. Bo gdyby iść tym tropem i zastosować taką „moralność Kalego” to być może w przypadku rządów lewicowych władze państwowe nie powinny obchodzić świąt, które z tradycją lewicową nie wiele mają wspólnego np. 15 sierpnia Święto Wojska Polskiego lub zamiast 15 sierpnia obchodzić je w innym terminie. Takie myślenie prowadziłoby do paranoi. Na szczęście lewica takiej postawy nie popiera – a prawica – okazuje się, że tak gdyż, jak święto jest co prawda państwowe ale ma tradycję lewicową to my (tj. oficjalne władze państwowe) to święto „olewamy”.
A może przyczyną ignorowania tego święta jest fakt, że nasza demokratycznie wybrana władza państwowa zapomniała o ludziach pracy ? Czas zatem sobie przypomnieć że praca będąca źródłem bogactwa, powinna być wykonywana w godziwych warunkach i godziwie wynagradzana. A bogactwo będące efektem tej pracy nie może być jedynie udziałem nielicznych, musi być sprawiedliwie dzielone. Po prawie ćwierć wieku transformacji ustrojowej widać, że idziemy w innym kierunku. Polityka kolejnych prawicowych rządów prowadzi do tego, że bogactwo jest przywilejem nielicznych a pogłębiająca się bieda i brak pracy udziałem milionów. Dobrze aby władza pamiętała o tym w dniu Święta Pracy.
Oczywiście można powiedzieć, że skoro zainteresowanie obchodami tego święta jest małe to może lepiej je znieść. Myślę, że zakusy niektórych prawicowych polityków takie właśnie są. Ale dopóki to święto jest w kalendarzu świąt państwowych to psim obowiązkiem władz państwowych jest zorganizowanie obchodów tego święta. A forma tych obchodów jest drugorzędna może być bardzo skromna wręcz symboliczna, nie kosztowna, ale powinna być - jakakolwiek.
Stanisław Wittgenstein"