Będąc na obczyźnie wzruszony byłem jednak doniesieniami mediów o stale to nowych dowodach sympatii dla Polaków. Nawet Anglicy, którzy mieli wracać w trumnach zrobili z tego przedmiotu a przede wszystkim z Sola Campbella i BBC pośmiewisko. Irlandczycy odkryli Rzeczpospolitą dla siebie. Czesi przekonali się, że kompleks roku 1968 jest dawno już przebrzmiałym mitem. Nawet Rosjanie, którzy spodziewali się ostrego łomotu nad Wisłą przekonali się, że Lachy to "równi ludzie".
Nikt obok polskiej gościnności nie przeszedł obojętnie i mam nadzieję, że to zaprocentuje w przyszłości.
I tylko Amerykanie mogą mieć mieszane uczucia, bo choć Serena Williams wygrała w finale Wimbledonu z Isią, to właśnie Radwańska podbiła serca widzów. Dawno już żaden Dawid przegrywając dla odmiany z Goliatem nie budził tylu emocji i wzruszeń. Mocno liczę, że to był pierwszy z całej serii polskich finałów wielkoszlemowych a Agnieszka stanie się drugim Małyszem. I to nie za sprawą gaf językowych a pięknych zwycięstw.
Nie sposób dzisiaj nie rozpłynąć się też przez chwilę nad grą naszych siatkarzy. Może i Brazylia jest bez formy, Kuba buduje nowy zespół a Bułgaria jest w rozsypce ale do cholery - wczoraj reprezentacja Polski zdobyła Puchar Ligii Światowej! Kto będzie pamiętał za 12 lat z jakimi problemami borykali się przeciwnicy, bo ja zawsze będę mógł mówić, że nasi grali jak z nut.
Cieszmy się tymi sukcesami, bo zaraz zacznie się olimpiada w Londynie a znając od kilku tygodni trochę bardziej Chiny, w większości dyscyplin łatwo nie będzie.
I jeszcze jedno nasuwa mi się dziś mocno - polityka jest już na wakacjach. Nawet Migalski nie jest w stanie, swoimi skandalicznymi komentarzami, przyćmić tego co przez ostatnie tygodnie dzieje się w sporcie.
Takie wytchnienie wszystkim nam się przyda.
Brawo, Mariusz, trochę krytycznego optymizmu nie zaszkodzi! Justyna.
OdpowiedzUsuń